piątek, 31 grudnia 2010

Irlandzkie życzenia dla przyjaciela

Nazywał się Fleming i był biednym szkockim farmerem. Pewnego dnia, gdy ciężko pracował w polu usłyszał wołanie o pomoc dobiegające z pobliskich bagien. Pobiegł tam i znalazł przestraszonego chłopca, którego uratował od śmierci. Następnego dnia przed dom farmera zajechał powóz, z którego wysiadł elegancki gentleman, który przedstawił się jako ojciec uratowanego chłopca. Powiedział do farmera, ze chce mu zapłacić za uratowanie syna.Farmer odrzekł, ze zapłaty nie przyjmie gdyż uratował chłopca nie dla pieniędzy. W tym momencie do domu wszedł syn farmera Alexander.
Czy to twój syn?- zapytał genetelman.
Tak to mój syn- odrzekł dumnie farmer.
Mam ofertę dla ciebie. Opłacę naukę dla twojego syna tak, aby zdobył to samo wykształcenie jak mój syn. I jeśli chłopak jest taki jak jego ojciec nie zmarnuje okazji i obaj będziemy z niego dumni. I tak się stało. Syn farmera ukończył najlepsze szkoły i stal się znany na całym świecie jako sir Alexander Fleming, odkrywca penicyliny.
Wiele lat później ten sam chłopiec, który został uratowany z bagien zachorował na zapalenie płuc.
Co uratowało jego życie? Penicylina. Nazwisko chłopca: sir Winston Churchill.
Ktoś kiedyś powiedział: wszystko powraca...

Pracuj tak jakbyś nie potrzebował pieniędzy.
Kochaj tak jakby nikt nigdy ciebie nie zranił.
Tańcz jakby nikt na ciebie nie patrzył.
Śpiewaj jakby nikt cię nie słuchał.
Żyj jakby był raj na ziemi.

Irlandzkie życzenie dla przyjaciela mówi:
Niech zawsze będzie praca dla twoich rak,
Niech w twoim portfelu zawsze będzie moneta albo dwie,
Niech zawsze świeci słonce w twoim oknie,
Niech przyjaciel zawsze będzie przy tobie,
Niech po każdym deszczu pojawia się tęcza,
Niech Bóg napełni twe serce radością...



Kochani życzę Wam aby te życzenia się spełniły, dostałam je jakiś czas temu, a dopiero dzisiaj przeczytałam tą wiadomość, więc postanowiłam się podzielić z Wami z tym przesłaniem na Nowy Rok, życzę Wam i sobie aby ten Nowy Rok był lepszym od tego ubiegłego, by było w nim mniej trosk, a więcej powodów do uśmiechu. 

Szczęśliwego Nowego 2011 Roku!!!

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych Świąt


"Każdy z nas ma na tyle dużą dłoń,
że może z niej uczynić Betlejem.
Każdy z nas ma na tyle ciepłe serce,
że może przyjąć nowo narodzoną miłość.
Do tego wystarczy tylko wiara, nadzieja,  
a miłość przyjdzie sama."


Świąt wypełnionych radością i miłością,
 niosących spokój i odpoczynek
 oraz Nowego Roku spełniającego wszelkie marzenia
 

niedziela, 28 listopada 2010

Tecumseh powiedział: 
"Kiedy wstajesz rano podziękuj za poranne światło, za to, że żyjesz i jesteś silny. Podziękuj za jedzenie i radość życia. Jeśli nie widzisz powodu aby dziękować, wina tkwi w Tobie"

piątek, 26 listopada 2010

Wiersz dla zranionego Anioła


 Odwiedził mnie anioł
z łzami w oczach,
ze smutkiem na twarzy,
na dnie zraniony.
Poruszał wolno skrzydłami
nie miał sił aby
polecieć ponad chmury,
a tak bardzo chciał się
tam wzbić
przywitać się z promykiem słońca.
Anioły płaczą cicho
czekając na pomocną dłoń.
Jak ci pomóc aniele?
Czy uwierzysz jeszcze w szczęście?
Dziś ja Cię ukołysze swoimi skrzydłami
otrę łzy,
Otulę słodkim snem
Uśmiechnę się do Ciebie,
przytulę.
zaśniesz spokojnie
i wzniesiesz się wysoko ponad sen...

źródło:  http://bliska.blog4u.pl

niedziela, 21 listopada 2010

Light Up The Sky...



When I'm feeling all alone
With so far to go
The signs are no where on this road
Guiding me home
When the night is closing in
Is falling on my skin
Oh God will You come close?

[Chorus]
Light light light up the sky
You light up the sky to show me You are with me
I I I can't deny
No I can't deny that You are right here with me
You've opened my eyes
So I can see You all around me
Light light light up the sky
You light up the sky to show me
That You are with me

When stars are hiding in the clouds
I don't feel them shining
When I can't see You beyond my doubt
The silver lining
When I've almost reached the end
Like a flood You're rushing in
Your love is rushing in

[Chorus]

So I run straight into Your arms
You're the bright and morning sun
To show Your love there's nothing You won't do

[Chorus]

That You are with me
That You are with me




niedziela, 7 listopada 2010

More...

 

"Sometimes I get so tired,
Just trying to find a place to lay my head.
I look up to the sky, I feel the warmest light comfort me."

wtorek, 26 października 2010

...

"Życie to jeden jest różaniec, który my sami nawlekamy; codziennie jedno ziarnko do innych ziarnek dorzucamy. Czas bezlitośnie wciąż nad nami pracy pilnuje w każdej chwili, patrzy, czy dobrze nawlekamy, czyśmy żadnego nie zgubili. I choć ziarenka są niespore, choć się z robotą nie spieszymy, różaniec nawleczemy w porę i w porę krzyżem zakończymy."
 
Izabela Wiśniewska

wtorek, 28 września 2010

Nowa rodzę się


 

Podniosłeś mnie,
gdy brakło sił by dalej iść.
Okryłeś mnie,
ciepłym płaszczem miłości swej.

Znalazłam Cię,
w natchnionych oczach dzieci Twych,
i stało się.
Pokochałam z całych swoich sił.

Ref:
Ufam słowom Twym Ufam Ci
Pragnę Twoją być Twoją być
Wprost ze źródła idź miłości Twej
Nowa rodzę się.
Kwitnie znów nadzieja,
serce me, przepełnia
zobacz, jak się zmienia
to z Twoich rąk płynie taka moc.

Wybrałam Cię,
wiem którą drogą pragnę iść
odkrywać chcę
wciąż na nowo
Ciebie uczyć się.

Jak dobrze jest Dobrze jest
Wolnym od lęku budzić się,
i wiedzieć, że
ból odejdzie, spokój w sobie mieć

Kwitnie znów nadzieja,
serce me, przepełnia
zobacz, jak się zmienia
to z Twoich rąk ta moc.
Ufam słowom Twym Ufam Ci
Pragnę Twoją być Twoją być
Wprost ze źródła idź miłości Twej
Nowa dziś w Tobie rodzę się.

Dziękuję Ci
za Twoją łaskę,
za miłość
nadzieję
Dzięki Ci
Dzięki Ci. Podniosłeś mnie,
gdy brakło sił by dalej iść.
Okryłeś mnie,
ciepłym płaszczem miłości swej.

Znalazłam Cię,
w natchnionych oczach dzieci Twych,
i stało się.
Pokochałam z całych swoich sił.

Ref:
Ufam słowom Twym Ufam Ci
Pragnę Twoją być Twoją być
Wprost ze źródła idź miłości Twej
Nowa rodzę się.
Kwitnie znów nadzieja,
serce me, przepełnia
zobacz, jak się zmienia
to z Twoich rąk płynie taka moc.

Wybrałam Cię,
wiem którą drogą pragnę iść
odkrywać chcę
wciąż na nowo
Ciebie uczyć się.

Jak dobrze jest Dobrze jest
Wolnym od lęku budzić się,
i wiedzieć, że
ból odejdzie, spokój w sobie mieć

Kwitnie znów nadzieja,
serce me, przepełnia
zobacz, jak się zmienia
to z Twoich rąk ta moc.
Ufam słowom Twym Ufam Ci
Pragnę Twoją być Twoją być
Wprost ze źródła idź miłości Twej
Nowa dziś w Tobie rodzę się.

Dziękuję Ci
za Twoją łaskę,
za miłość
nadzieję
Dzięki Ci
Dzięki Ci.

czwartek, 23 września 2010

Barykady

 

Gdzieś, gdzieś na samym chęci dnie
Wypalone barykady padłe mijam
W samym sobie

Wygaszone i rozwiany dym

Porzucone
Ja obdarty z sił

Gdzieś, gdzieś na samym siebie dnie

Przebudzone iskry ideałów krzesam
Dorzucam słomę

Rozpalone barykady mnie

Najeżone bagnetami słów

Rzucam się do walki

Choć trochę mi brak
postawy siłacza, za wąski mam kark
Lecz duchem, obuchem, słowem jak nóż
Rozkroję, rozpłatam brzuch...
...Narodzę się znów

Rozpalone barykady mnie

Najeżone bagnetami słów

Lecz duchem, obuchem, słowem jak nóż

Rozkroję, rozpłatam brzuch
 
 

niedziela, 12 września 2010

MIMO WSZYSTKO...

Ludzie są nie rozsądni, nielogiczni, samolubni..
Mimo wszystko- kochaj ich!

Jeżeli czynisz dobro, ludzie oskarżają Cię o ukryte egoistyczne pobudki....
Mimo wszystko- Czyń dobro !

Jeżeli osiągniesz sukces , zyskasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów...
Osiągaj sukces mimo wszystko!

To co dzisiaj zrobiłeś dobrze – jutro będzie zapomniane...
Rób dobrze mimo wszystko!

Uczciwość i szczerość sprawiają, że będziesz słaby...
Bądź uczciwy i szczery mimo wszystko!

To co budujesz latami , może być zniszczone przez jedną noc...
Buduj mimo wszystko!

Ludzie naprawdę potrzebują pomocy. Będą Cię atakować, jeżeli im pomożesz...
Pomagaj mimo wszystko!

Daj światu co masz najlepszego, a dostaniesz od świata po głowie..
Daj światu co masz najlepszego mimo wszystko!




Napis na ścianie w domu dziecka Shishu Bhavan w Kalkucie, założonym przez Matkę Teresę w 1945 roku.

czwartek, 2 września 2010

Złudzenie optyczne

W którą stronę kręci się tancerka w prawo czy w lewo??


Na początku u mnie kręciła się ciągle w prawo. Ale gdy trafiłam kolejny raz na ten obrazek to zaczęła się również kręcić w lewo. Niesamowite, jakie te złudzenia są ciekawe można zmieniać kierunek jej obrotu raz w prawo a potem znów w lewo :) Sami sprawdźcie  :)

środa, 1 września 2010

...

Taki jest jednak zawsze pierwszy odruch beznadziejności: wiara, że w samotności cierpienie zahartuje się i wysublimuje jak w ogniu oczyszczającym. Mało ludzi potrafi naprawdę znieść samotność, ale wielu marzy o niej jak o ostatniej ucieczce. Podobnie jak myśl o samobójstwie, myśl o samotności bywa najczęściej jedyną formą protestu, na jaką nas stać, gdy wszystko zawiodło, a śmierć ma w sobie jeszcze ciągle więcej grozy niż uroku.


Gustaw Herling-Grudziński - Inny świat (Część 1: Praca, dzień po dniu) 

niedziela, 29 sierpnia 2010

Nie można ciągle patrzeć wstecz! 
Życie jest za krótkie na rozpamiętywanie smutków! 
Wszędzie trzeba szukać dobra i piękna, bo tak naprawdę to, to nas otacza, 
tylko jesteśmy zaślepieni własnym egoizmem i nie widzimy niczego prócz własnych nieszczęść! 
Staraj się żyć również dla innych a nie tylko dla siebie!!!   
 

źródło: cytaty.info

piątek, 27 sierpnia 2010

Musisz uwierzyć...

...ciągle sobie to powtarzam. Muszę się wziąć w garść pomimo, że jest mi smutno i źle, trzeba iść naprzód, życie płynie dalej.
Dziękuję tylu dobrym duszyczkom za te dzisiejsze pocieszające słowa, nie spodziewałam się tego, a  dużo to dla mnie znaczy. Nie jestem sama jak ciągle myślałam, no i jednak słowa Tymbarka "ktoś  chce żebyś był" z  których w poniedziałek się śmiałam okazały się prawdą. Pewnie i tak tego nie przeczytacie ale dziękuję :* będę tęsknić :(



Szymon Wydra & Carpe Diem
Musisz uwierzyć

Wciąż myślisz, że nie udaje się,
Rządzi Tobą gniew
Wciąż myślisz jak zmieniać własny świat
Perspektywy brak
Zostałeś sam
Zgubiłeś sens
Znalazłeś strach
Za długo trwa beznadziejny stan
Ta beznadziejna gra

Musisz uwierzyć
Że warto żyć, choć czasem brak Ci sił
Musisz uwierzyć
Że jeszcze masz przed sobą dobre dni
Musisz zrozumieć
Że każdy dzień jest najważniejszym dniem
Nie mogę dłużej
Nie mogę patrzeć jak zadręczasz się

Już tyle lat
Walczy z Tobą świat
Nie masz żadnych szans
Wciąż pytasz się
Nie odpowiada nikt
Nie odpowiada wiatr
Wstań, chodź
Zabiorę Cię do takich miejsc
Gdzie masz swój dom
Wstań, chodź
Pokażę Ci co możesz mieć
Co możesz z życia wziąć
By odkryć własny ląd

Musisz uwierzyć
Że warto żyć, choć czasem brak Ci sił
Musisz uwierzyć
Że jeszcze masz przed sobą dobre dni
Musisz zrozumieć
Że każdy dzień jest najważniejszym dniem
Nie mogę dłużej
Nie mogę patrzeć jak zadręczasz się

czwartek, 26 sierpnia 2010

Dlaczego ja...

Zakończył się kolejny etap mojego życia. Dlaczego? Byłam sumienna, uczciwa i po co, jak czuje się tylko teraz bardziej utwierdzona w swojej beznadziejności. Wiem, że jest to już koniec, a do samego końca się staram tylko nie wiem po co, jestem po prostu taka głupia bo nie umiem olać pracy tak jak inni i co z tego mam jedynie czyste sumienie, ale dla innych nie jest to ważne. Strasznie to boli, czuje się pusta, nie wiem co z sobą zrobić. Muszę zaś zacząć od nowa i przeraża mnie to bardzo...
Idealnie opisuje moje uczucia piosenka poniżej... Beznadzieja...



Szymon Wydra & Carpe Diem
Dlaczego ja

Budzi mnie milczący, pusty dom codziennie
Oddalam się, choć życia jasnych stron niezmiennie
Moja twarz tak inna niż ja sam
Co wieczór Ojcze Nasz
A wciąż to samo mam

Dlatego boję się
Następnych długich dni codziennie
Bo każdy dzień odbiera wiarę mi niezmiennie
Moja twarz tak inna niż ją znam
Co wieczór Ojcze Nasz
A wciąż to samo mam (x2)

Ref.:
Dlaczego ja
Co robię źle
Dlaczego cały świat
Rani mnie
Dlaczego ja
W czym robię błąd
Ja nie jestem chyba stąd

Boli mnie, gdy patrzę na to tak codziennie
Bo widzę, że w mym sercu kogoś brak niezmiennie
Moja twarz tak inna niż ją znam
Co wieczór Ojcze Nasz
A wciąż to samo mam (x3)

Ref.:
Dlaczego ja
Co robię źle
Dlaczego cały świat
Rani mnie
Dlaczego ja
W czym robię błąd
Ja nie jestem chyba stąd (x2)

Dlaczego ja
Co robię źle
Dlaczego cały świat
Rani mnie
Dlaczego ja
W czym robię błąd
Dlaczego cały świat
Gardzi mną

Dlaczego ja
Co robię źle
Dlaczego cały świat
Rani mnie
Dlaczego ja
W czym robię błąd

Ja nie jestem chyba stąd (x4)

wtorek, 24 sierpnia 2010

Koncertowy weekend


W ostatni weekend w moim mieście odbył się  XVIII Memoriał im. mł. kpt. Andrzeja Kaczyny i dh. Andrzeja Malinowskiego. W sobotę odbył się z tej okazji koncert Ewy Farnej, oczywiście chciałam iść ale jak zwykle nie miałam z kim, zlitowała się nade mną mama i poszła ze mną. No cóż po pierwszych dźwiękach myślałam, że mama dostanie zawału. No cóż wersje koncertowe piosenek znacznie różnią się od tych płytowych, są bardzo mocne, mi to nawet odpowiadało, akurat miałam takie nastrój i chęć posłuchania mocniejszych dźwięków. Jedynie co to miałam małe ale co to śpiewu Ewy była dla mnie słabo słyszalna, czasem nie rozumiałam co śpiewa, ale głos nie powiem ma niesamowity, mocny. Koncert  świetny, Ewa jest wesołą, energiczną dziewczyną, niestety do samego końca nie zostałam bo mamę już głowa rozbolała. Bisy były słyszalne z daleka :) Ewa wykonała m.in. takie utwory jak  (to co oczywiście udało mi się zapamiętać) "EWAkuacja", "Sam na sam", "Kotka na gorącym dachu", "Obrazová víla", "La la laj" (jedyny utwór który mojej mamie się spodobał :)) "Zamknij oczy", "L.A.L.K.A" więcej niestety nie pamiętam :) Dodaję krótki filmik z koncertu i link do wywiadu => WYWIAD EWA FARNA - RACIBÓRZ



W niedzielę wybrałyśmy się z mamą na koncert Szymona Wydry & Carpe Diem, o dziwo mama sama była chętna. Ja poszłam, że poszłam. Przed koncertem odbył się mały pokaz tańca brzucha grupy średniej i zaawansowanej szkoły "Sunset Dance", tak mi się spodobało, że narodziła mi się myśl czy się nie wybrać.


Po pokazie tańca nadszedł na trochę opóźniony koncert Szymona Wydry & Carpe Diem, powiem szczerze od pierwszych dźwięków pozytywnie byłam zaskoczona, Szymon i cały zespół okazał się bardzo swojski i z poczuciem humoru, naśmiewali się z swojej wagi, podobno różowej bielizny Szymona :) no, a wykonanie piosenek było takie prawdziwe, trafiły do mnie stare utwory do mnie na nowo i poznałam wiele pięknych utworów, żałuję, że nie zagłębiłam się bardziej w twórczość Szymona Wydry, trzeba nadrobić zaległości :) Oczywiście nie obyło się bez znanych utworów ja "Do nieba nie chodzę, bo mam gwoździa w nodze" xD jak Szymon nazwał ten utwór :) tą piosenkę praktycznie żeśmy sami odśpiewali.


Zagrali też takie utwory jak "Gdzie jesteś dziś", "Wojna serc", "Bezczas", utwory mi nie znane, z którymi bardzo się utożsamiam i miałam po mimo takiego upału gęsią skórkę są to "Koniec z tym", "Dlaczego ja", również niesamowity utwór, który nam zaśpiewał i zagrał Szymon dlatego, że byliśmy świetną publicznością która potrafi słuchać, a nie tylko śpiewać i skakać jest nim piosenka "Żołnierz - Za waszą i naszą krew", która powstała po wydarzeniach 11 września 2001, a została teraz zadedykowana tym którzy zginęli pod Smoleńskiem i ludziom którzy zostali poszkodowani przez tegoroczna powódź. Była też później bardziej żywa "Jak ja jej to powiem" no i koniec. Oczywiście nie obyło się bez bisów jeszcze raz "Do nieba nie chodzę" oraz premierowo wykonana u nas w Raciborzu "Będę sobą" (świetna piosenka) no i na koniec z życzeniem nam aby nasze życie właśnie takie było "Życie jak poemat". Koncert był na prawdę bardzo pozytywny, bawiłam się prawie tak jak na PINowym czyli było rewelacyjnie. Świetna zabawa, Szymon ma niesamowity głos no i świetny kontakt z publicznością. Nie liczyłam na to, że ten koncert będzie taki udany - no i to mój wielki błąd. Nawet mamie się bardzo podobało, że nie ryczał ;) no i ma mądre teksty, więc nie było to już byle co ;) Również pozostawiam filmik i wywiad => WYWIAD SZYMON WYDRA - RACIBÓRZ



Przepraszam za jakiekolwiek błędy pisałam w pośpiechu tą notkę , jak zwykle czas goni :) 
Pozdrowionka :)

niedziela, 22 sierpnia 2010

"Gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca...."


Powoli zrozumiałem, Mały Książę, twoje smutne życie. Od dawna jedyną rozrywką był dla ciebie urok zachodów słońca. Ten nowy szczegół twego życia poznałem czwartego dnia rano, gdyś mi powiedział:
- Bardzo lubię zachody słońca. Chodźmy zobaczyć zachód słońca.
- Ale trzeba poczekać.
- Poczekać na co?
- Poczekać, aż słońce zacznie zachodzić.
Na twojej planecie mogłeś przesunąć krzesełko o parę kroków i oglądać zachód słońca tyle razy, ile chciałeś ...
- Pewnego dnia oglądałem zachód słońca czterdzieści trzy razy - powiedział Mały Książę, a w chwilę później dodał:
- Wiesz, gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca.
- Więc wówczas gdy oglądałeś je czterdzieści trzy razy, byłeś aż tak bardzo smutny? - zapytałem.
Ale Mały Książę nie odpowiedział. 

"Mały Książę"
Antoine de Saint - Exupery  

sobota, 21 sierpnia 2010

Zaległości

Jak widać mam małe zaległości na blogu, zauważyłam, że nawet nie zamieściłam moich filmików z czerwcowego koncertu PINu w Chorzowie, więc robię to dopiero teraz :) Może znajdą się jeszcze osoby  które ich nie widziały  ;) Miłego słuchania i oglądania :)






sobota, 7 sierpnia 2010

Pociąg...


"Życie człowieka jest porównywalne do pociągu
Maszynistą jest Bóg oczywiście
W końcu to On ten pociąg zbudował
Życie wyrusza z peronu o wspaniałej nazwie "Matka"
Rozwija prędkość
Czasem zwalnia, zatrzymuje się na chwilkę
I do wagonów: przyjaźni, miłości, rodziny
Wsiadają różne osoby
Niektórzy robią w pociągu bałagan
Zakłócają spokój
To przecież nie ich życie
Oni nic nie tracą
Są też jednak ci, co wnoszą szczęście
A pociąg mknie dalej. Ludzie wchodzą i wychodzą
Czasem natrafiamy na zakręt
I nie potrafimy dojrzeć naszej drogi
Ale mijamy go, a za nim widzimy tory
Naszego dalszego życia
Niestety niektóre pociągi się wykolejają, niszczą, umierają...
Szczęśliwcy dojeżdżają do końca swej wędrówki...
Zobaczyli wszystko co powinni
Osiągając cel
Cel Życia Wiecznego"

źródło: cytaty.info

niedziela, 4 lipca 2010

Nocny Maraton Filmowy

W piątek z Alą i Marysią wybrałyśmy się na Nocny Maraton Filmowy Sagi "Zmierzch". Była to fajna okazja aby zobaczyć wszystkie 3 filmy za jednym razem. Oczywiście nie jestem wielką fanką ale lubię tą sagę zarówno książkową jak i filmową, chociaż jak wiadomo książka jest lepsza. Taki maraton jest idealny po ciężkim tygodniu aby oderwać się na chwilę od tego życia i przenieść się w fantastyczny świat wampirów i wilkołaków :) Chwilę odetchnąć, odpocząć i nie myśleć. Pierwszej części nie miałam okazji widzieć na dużym ekranie, drugą już tak. Oglądając wszystkie części za jednym zamachem, można było porównać która lepsza. Oczywiście do pierwszej części mam sentyment bo było to coś nowego,  chociaż film oglądałam dopiero po przeczytaniu książki. Druga część "Księżyc w nowiu" wydaje mi się nudnawa, coś mi w niej brakowało. Oczywiście premierowe "Zaćmienie" zaskoczyło mnie  na plus, po drugiej części wiele się nie spodziewałam, a tu zaskoczenie, wiele scen akcji, dużo wampirów i wilkołaków. Coś się działo aż przyjemnie się oglądało. Moim zdaniem najlepsza część, no oprócz pierwszej. Było też dużo śmiechu oczywiście, np. tekst Edwarda "Czy on nie ma koszuli" (czy jakoś tak to brzmiało) nawet bym się zgodziła co do tej kwestii ileż to można oglądać ciągle latającego z goła klatą  Jacoba, jeszcze w takich rozmiarach, i to już drugi film pod rząd :D Ogólnie było rewelacyjnie, nawet nie zasnęliśmy, miła atmosfera. Nawet się zdziwiłam, że było tyle osób i to w różnym wieku i nie same dziewczyny, nawet mężczyzn było dość dużo i śmiali się chyba najgłośniej :) Jedynym minusem takiego maratonu jest to, że siedzenie trochę boli.  Maraton zakończył się po 5 i wrażenie było takie jakby nocy nie było. Dziołszki wielkie dzięki za mile spędzony czas, fajnie było. No i do następnego spotkania.
Na koniec daje dwie piosenki z soundtracku, który oczywiście jak zwykle w tej sadze świetny. Jedynie co do piosenki zespołu Muse (który poznałam i polubiłam dzięki tej książce i filmie) coś mi brakuje w tym utworze ale nie jest najgorzej. Ale za to piosenka Metric jest piękna ciągle za mną chodzi. Z reszta utworów na razie się osłuchuje. Miłego słuchania :)




czwartek, 24 czerwca 2010

Kuch Kum


Trochę ciemniejsze jest światło
Trochę mniej mokry jest deszcz
Trochę słabiej wieje wiatr
W sercu pragnień trochę mniej

Zatrzymał się...
Czas nagle tak...
Jakby to na ciebie...
Poczekać  chciał

Dlaczego nawet mój oddech mokry jest od łez?
Dlaczego z samotnością zaprzyjaźniłem się?

Nie wiadomo...
Co stało się...
Każdy poranek...
Jak noc teraz jest

Trochę ciemniejsze jest światło
Trochę mniej  mokry jest deszcz

Zatrzymał się...
Czas nagle tak...
Jakby na ciebie...
Poczekać chciał

piątek, 18 czerwca 2010

Gdzie byłabym...

Agnieszka Gorączkowska - Gdzie byłabym

Gdzie byłabym
muz. Piotr Kominek, sł. Agnieszka Gorączkowska

1. On rozprasza sidła zła
mocą swą uleczy każde słabe serce
daje radość, pokój Nam
On wyciąga do nas swoje ręce

Widzi, kiedy jesteś sam
słyszy każdy szept
i to – niewypowiedziane
Wspiera każdy słaby krok
jest strumieniem życia
nam danym

ref.
Gdzie byłabym, gdyby nie Ty?
Twoja miłość odnalazła mnie
Gdzie byłabym, gdyby nie Ty?
Twoja łaska wciąż podnosi mnie

2. Poda Tobie swoją dłoń
delikatny dotyk, który da Ci siłę
otrze umęczoną skroń
widzi każdą Twoją trudną chwilę

Jest jak przystań w morzu zła
jak latarnia, co oświetla ciemną drogę
Jemu droga jestem ja
z głębi dolin wyprowadzi w światło dnia

ref.
Gdzie byłabym…

Twa miłość, Twa łaska
niech spływa na nas dzisiaj
Twój pokój niech przepełni nas

Miłość, Łaska
Miłość, Łaska

niedziela, 13 czerwca 2010

Hożoof




No i po koncercie. Był on raczej niepewny, nie liczyłam za bardzo, że na niego pojedziemy. Jednak tak się złożyło, że udało nam się pojechać. Chociaż gdy wstałam w sobotę rano gdy poczułam ten żar z nieba to mi się dosłownie odechciało, w ogóle nie miałam nastroju na koncert. Jednak umówiłam się już z Alą, że jedziemy i nie chciałam rezygnować. Więc po 12 ruszyłyśmy z siostra pociągiem do Katowic. W Rybniku dołączyła do nas Ala i tak smażyłyśmy się w pociągu. Gdy dotarłyśmy z boleściami do Katowic zaraz pomknęłyśmy na tramwaj żeby zdążyć na spotkanie Foremkowe, które miało być o 15 na przystanku Stadion Śląski, z tego pośpiechu nie byłyśmy pewne na którym przystanku miałyśmy wysiąść. Jednak dotarłyśmy na miejsce klika minut po 15 i o dziwo nawet było nas dość sporo. Poznałyśmy nowe Foremki, zobaczyliśmy album urodzinowy dla Alka (chociaż raz mogłam zobaczyć jak wygląda ten album :)) Gdy już wszyscy dotarli wspólnie ruszyliśmy w poszukiwaniu sceny. Nie było to jednak łatwe jak się wydawało. Ten park jest ogromny :) nie wiedziałam o tym. Przed nami biegł mały Andrzejek i dziwiłam się skąd on bierze te siły przy takim upale, gdy ja ledwie, że szłam. Jednak im bliżej byliśmy sceny tym bardziej zostawał w tyle. Miałyśmy jeszcze trochę czasu do koncertu więc sobie usiadłyśmy wspólnie przy stole, od tego upału nie byłyśmy bardzo rozmowne, ale było miło. W końcu zbliżyła się godzina 17 i poszłyśmy wspólnie pod scenę, ale najpierw musiałyśmy przejść kontrole naszych torebek, ochrona miła co robić.  No i nastała ta chwila na scenę wyszedł zespól PIN zaczęli jak zwykle "Winem i śpiewem" potem było oczywiście "BTCDM", "WMS", "Odlot Aniołów", Improwizacja + "7 nocy biegu wstecz", "Niekochanie", "Konstelacje", roztańczone "Route 66" i oczywiście nie mogło zabraknąć "O sole mio", które przyprawia mnie o dreszcze,  oczywiście było w nowej wersji  która z reszta bardzo mi się podoba. Nie wiem czy o czymś nie zapomniałam, ale koncert szybko minął trwał tylko godzinę.


Było jeszcze sto lat dla Alka, a potem bis i oczywiście było oczekiwane "PINlady", cudowna jest ta piosenka na żywo :) Na koncercie było strasznie gorąco ale na całe szczęście pojawiły się chmury i nie grzało nas jeszcze dodatkowo słońce. Chłopacy tez biedni zgrzani, lał się z nich pot tak jak z nas. Ale zabawa była świetna, tylko strasznie krótko. Po koncercie Aga wręczyła Alkowi album, chwilę chłopacy rozdawali autografy i musieli jechać na następny koncert. 


My też musiałyśmy się zbierać na tramwaj. Więc pożegnałyśmy się z Foremkami i poszłyśmy z Magdą, Kasią, Jagodą i Klaudią (nie wiem czy dobrze zapamiętałam imiona) na tramwaj. Na dworcu kupiłyśmy szybko hamburgery bo od śniadania nic nie jadłyśmy, zgubiłyśmy gdzieś Jagodę i Klaudię więc pożegnałyśmy się z Magdą, miło było Was poznać dziewczyny. Oczywiście w drodze na peron, przyczepił się do nas jakiś chłopak, czepiał się tych naszych hamburgerów, śmiechu było co nie miara, myślałam, że już z nami pojedzie :) W pociągu musiałyśmy poszukać jakiegoś wolnego miejsca i ruszyłyśmy do domu. Jednak widać było, że wracamy do szarej rzeczywistości i to dosłownie, z słonecznego miejsca (prawie cały czas takie było) gdy zbliżałyśmy się bliżej domu było coraz więcej czarnych chmur, potem błyskawice, gdy dojeżdżaliśmy do Rybnika to tam już totalnie lało. Pożegnała nas tam Ala i w stronę Raciborza już jechałyśmy same  z siostrą. Ale im byłyśmy bliżej domu tym było ciemniej i więcej błyskawic. Nigdy nie jechałam w burzy pociągiem i nie podobało mi się to, bałam się strasznie, ale za to mogłam podziwiać piękne błyskawice. Z jednej strony fascynowały mnie a  z drugiej przerażały. Gdy dotarłyśmy na miejsce, to powitał nas istny koniec świata. Czar po koncertowej energii prysł jak bańka mydlana. Lało niesamowicie, nie biegłyśmy do samochodu a i tak zmokłyśmy. Nie wiedziałam czy jechać czy co robić. Jenak nie miałam wyboru, ruszyłam ale tak lało, że wycieraczki nie nadążały, na drodze było pełno wody, ciągle grzmiało i te błyskawice. Nie wiedziałam gdzie jadę chwilami. Byłam w takim stresie, takiej długiej drogi do domu chyba nigdy nie miałam. Do tego szyby zaczynały mi parować,  nic już chwilami nie widziałam. A im byłam bliżej domu tym więcej wody na drodze było, spływała ona z pół z błotem, myślałam, że chyba nie dojedziemy już do domu, ze studzienek kanalizacyjnych już wypływała woda miejscami. Istny koniec świata. Na szczęście jakoś dotarłyśmy szczęśliwie do domu, ale nie wyglądało na to że dojedziemy. W domu też pełno wody na podwórku, jak weszłam do całe stopy miałam zalane. Byłam wykończona totalnie, noc była niespokojna, duszno było. Dopiero dziś na nowo mogłam przeżywać koncertowe chwile. Wymazując ta okropną burzę to było świetnie. Na chwile mogłam przełączyć moje myślenie i się świetnie bawić. Dziękuję wszystkim za wspólnie spędzony czas i zabawę. Miło było poznać nowe osóbki, a pozostałe znów zobaczyć :)


"Czekam tylko na TE dni" :)

Więcej zdjęć znajdziecie GALERII  lub możecie zobaczyć filmik z tymi zdjęciami klikając TUTAJ
Filmik na razie jeden wrzuciłam, stopniowo będę wrzucać pozostałe (w miarę możliwości czasowych i mojego internetu :))

Pozdrowionka :*

sobota, 5 czerwca 2010

Krótko

Przepraszam, że długo nic nie pisałam, ale jakoś tak się  nie złożyło, a to brak czasu, chęci i weny aby coś napisać. U mnie nic specjalnego się nie dzieję, żyję sobie z dnia na dzień. Praca - dom i tak w kółko, czasem jakaś niespodzianka, wcale nie miła.  Ostatnia zła pogoda wbiła mnie w niezły dołek, jednak od wczoraj świeci piękne słonko i aż człowiekowi lżej na duszy. Mam nadzieję, że w końcu nadejdzie to upragnione lato i skończy się ta powódź.
Dziś krótko, trochę też nie mam czasu z racji tego, że postanowiłam założyć również Fotobloga (zapraszam => http://andziaaaa.flog.pl/ )  gdzie będę mogła zamieścić moje "prace" bo jak wiadomo jestem amatorem i na robieniu zdjęć kompletnie się nie znam, ale lubię je robić i robię to nałogowo. Dzięki zdjęciom można zatrzymać chwile do których nie można już wrócić. Tak więc moje zdjęcia niczym się tam nie wyróżniają za to jest tam tyle pięknych zdjęć, że oglądanie ich wszystkich zajmuje mi bardzo dużo czasu ;)

Pozdrawiam dziś słonecznie :*

czwartek, 3 czerwca 2010

"Na przekór nowym czasom stać..."



Andrzej Piaseczny "Na przekór nowym czasom"

Na przekór nowym czasom stać
Nie uda się, jak możesz bo
Tu trzeba się na pokaz śmiać
Bo winien jesteś to

Na przeciw lustra wieszam wzrok
Choć to miał być historii krzyk
Idola sprzed mych paru lat
A znów chcę sobą być

Pozwól nam na własny koszt nosić własną twarz
Pozwól nam móc sobą zostać, jest tak wielu nas

Na przekór nowym czasom stać
Nie dacie rady, na nas grzmią
Różowo, głośno, słodko, tak
Winniście czasom to

A gdzie pokusa, żeby móc
W tej zupie ludzkiej ściszyć głos
Gdzie miejsce dla spokojnych głów
Nie mogło zniknąć stąd

Pozwól nam na własny koszt nosić własną twarz
Pozwól nam móc sobą zostać, jest tak wielu nas
Pozwól nam na własny koszt nosić własną twarz
Pozwól nam już sobą zostać, jest tak wielu nas

środa, 12 maja 2010

Skało moja

Agnieszka Gorączkowska - Skała moja


Skała moich stóp
muz. i sł. Agnieszka Gorączkowska

1. Kto, jak nie Ty, uspokoi duszę moją
kto, jak nie Ty, da mi siłę, by lepszą być
no z kim będę tak ramię w ramię iść do przodu
a kto, jak nie Ty, czułym sercem mnie otuli dziś?

ref.
Wiem, że jesteś Tym, Tym, czego chcę –
Skało dla moich stóp
i nigdy już nie będę żyć według swoich dróg
bo jesteś Tym, Tym, czego chcę –
Skało dla moich stóp
i nigdy już nie będę żyć według swoich dróg
(Wiem ,wiem, wiem, wiem)

2. Wiem, że Ty znasz mnie lepiej, niż ja sama
wiem, że Ty dasz mi siłę, by lepiej żyć
wiem, że dziś Ty ugasisz me pragnienie
i do końca mych dni będę z tego kielicha pić

ref.
Wiem, że jesteś Tym…

(uuu, Jesteś) – skałą dla moich stóp!
(uuu, Jesteś) – skałą dla moich stóp!

ref.
Wiem, że jesteś Tym...

Kto, jak nie Ty…

źródło: www.warto.com.pl/wniebowzieci/

czwartek, 6 maja 2010

... :(

"Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, 
niż leżąc w łóżku, 
z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, 
którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień."

wtorek, 4 maja 2010

Majówka


No i tak po majówce. Tak jak się domyślałam pogoda znów nie była dla nas łaskawa. Myślałam, że chyba będę musiała kwitnąć w domu. Jednak w sobotę miał odbyć się u nas w Raciborzu koncert Michała Rudasia no i w pobliskiej wiosce Nędzy miał wystąpić Kabaret Młodych Panów. Miałam mały dylemat bo to mój ulubiony kabaret no i też chciałam usłyszeć Michała Rudasia na żywo, bo uwielbiam muzykę indyjską. Tak więc jednak przeważyło moje zamiłowanie do muzyki i pojechałam na koncert, na szczęście pogoda się zlitowała i popołudniu już nie padał deszcz. Przed Michałem Rudasiem występował zespół z Wodzisławia "TABU" graja muzykę reggae i mówiąc szczerze bardzo mi się spodobało, chłopaki świetnie grali, maja piękne teksty, no i bardzo pozytywny był ich koncert, żałuję, że nie byłam od początku. Po ich koncercie rzesza fanów pobiegła za kulisy po autografy i zostało nas niewielu, można powiedzieć bardzo mało osób, pewnie gdyby padał deszcz to by nikt nie przyszedł. Jednak koncert mimo tego był świetny, gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki to byłam  w swoim żywiole, niestety nie miałam z kim poszaleć, szkoda Alu, że Ciebie nie było byśmy się poruszały w rytm muzyki indyjskiej, bo moja siostra z koleżankami nie bardzo z początku była zadowolona :) Byłam pod wielkim wrażeniem głosu Michała, śpiewa rewelacyjnie na żywo.  Zaśpiewał nam swoje piosenki z jego płyty, również nie obyło się bez piosenek z filmów Bollywood. Koncert energetyczny, pełen pozytywnej energii. Nie wiem co w sobie ma ta muzyka ale nastraja mnie zawsze pozytywnie, a na żywo to już dopiero. Pod koniec to już i moja siostra szalała, takiej głupawki dostała, że pierwsza po autograf leciała, nie miała  żadnej kartki więc już szykowała rękę. Ale na szczęście Michał miał swoje zdjęcia i rozdawał autografy, ja nawet pokusiłam się o zakupienie płyty i nie żałuję, jest niesamowita i bajeczna. Ja to zawsze słucham innej muzyki od pozostałych ;) Koncert fenomenalny, szkoda tylko, że tak mało osób było. Michał Rudaś wydaje się być bardzo miłym, sympatycznym człowiekiem, który ciągle się uśmiecha. Widać, że kocha to co robi, przekazuje te pozytywne emocje :)


W niedzielę byłam u babci, siostra jak zwykle wyciągnęła  mnie na spacer do parku. Ale nie miałam jakoś ochoty ale poszłam dla świętego spokoju. Nawet  po mimo pochmurnej pogody było miło, ptaszki cudnie śpiewały, tylko słońca brakowało. Po powrocie od babci mojej siostrze zachciało się jeszcze jechać do Raciborza na koncert Maleńczuka, a ja  za tym panem nie przepadam. Ale ona chciała bo znowu jej koleżanka się wybierała i jak widać nie były świadome kto to jest. Po mimo tego, że bardzo mi się nie chciało, kolejny raz sie poświęciłam tego dnia aby uświadomić moja siostrę co śpiewa Maleńczuk. Tak więc w sumie nie było tak źle, muzyka świetna tylko te teksty... cóż czasami warto było być na nim głuchym. Moja siostra była w szoku co on śpiewa, no cóż, ostrzegałam ją, ale tak to jest jak się nie słucha starszych :) Niektóre piosenki były nawet, nawet najlepszy był bis, był to mix wszystkich znanych i lubiany światowych hitów, cała publiczność się rozruszała totalnie :)
A wczoraj poza PINowym udziałem w "Szansie na sukces" na który czekałam z niecierpliwością to już nic ciekawego się nie wydarzyło.
Na koniec jeszcze pozostawiam jeden utwór dla tych którzy chcieli by poznać twórczość Michała Rudasia lub też posłuchać sobie utworów w rytm muzyki indyjskiej. Dam jeszcze linki do filmików które nagrałam na koncercie jeszcze nie wrzuciłam wszystkich, niestety coś powoli to się wgrywa. Kto chce może sobie kliknąć. Proszę mi wybaczyć, że czasem obraz się rusza, bo trudno było ustać w miejscu przy takiej muzyce, nogi same się ruszają ;) A i jeszcze w galerii możecie zobaczyć zdjęcia :)

Pozdrowionka



Majówka Racibórz - Michał Rudaś "Wracaj Już"
Majówka Racibórz - Michał Rudaś "Jai Ho" (z filmu "Slumdog...")
Majówka Racibórz - Michał Rudaś "Ta Deem" 
Majówka Racibórz - Michał Rudaś "Mast Kalander" (z filmu "Heyy Babyy")
Majówka Racibórz - Michał Rudaś "Dajesz mi mnie"
Majówka Racibórz - Michał Rudaś "Jeh Yo Halka"

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

"My name is Khan" (Nazywam się Khan)


Opowieść zaczyna się jak bajkowa historia miłosna rozgrywająca się w jednym z amerykańskich miast… aż do momentu, gdy tragedia zmienia życie wielu ludzi. Wyobraźmy sobie, że odwaga jednego człowieka wzruszy cały naród i ukoi jego ból… W „Nazywam się Khan” zagrały gwiazdy Bollywood – Shah Rukh Khan i Kajol Devgan. O swoich rolach mówią, że były ich największym wyzwaniem zawodowym. Rivzan Khan to cierpiący na zespół Aspergera muzułmanin z Indii. Szaleńczo zakochuje się w Mandirze – samotnej matce pragnącej zapewnić rodzinie szczęście. Gdy dochodzi do nieporozumienia, które ich rozdziela, Khan postanawia stawić czoła sytuacji. Pokazać Amerykanom czym jest pokój i współczucie. Jego historia wzruszy każdego, a zaczyna się od kilku prostych słów – „Nazywam się Khan i nie jestem terrorystą”.


Film po prostu REWELACJA! Bardzo się cieszę, że został on puszczony w polskich kinach (co tam, że chyba z 40 min wycięto, ale jednak pomimo tego świetny). Myślałam, że raczej go nie zobaczę ale jednak  udało mi się i bardzo się z tego powodu cieszę. Co z tego, że było nas tylko 5 osób na seansie. Jednak film na prawdę cudowny porusza bardzo ważny problem, pokazuje świat z zupełnie innej strony, ze strony osoby chorej na syndrom Aspergera, ukazuje jego oczami uczucia, lęki, radości, tego czego nie rozumie itd. Pokazuje świat po 11 września 2001 jak zmienił on życie muzułmanów i nie tylko bo też całego świata. Tego jak ludzie siebie traktują. Ukazuje ból po stracie bliskich, że jak trudno wybaczać, a łatwo nienawidzić czasem bez powodu za sam fakt, że ktoś różni się od nas np. religią. Potępiamy innych zarzucając im błędy gdy sami jesteśmy na dnie. Ten film powinien zobaczyć każdy, a szczególnie rasiści. Ten film przekazuje wiele mądrości, a najważniejsza z nich, że nie oceniać ludzi po tym jakiego są wyznania czy to chrześcijanin, hindus czy muzułmanin żadna z tych religii nie jest najlepsza tylko są one równe i ludzi dzielimy tylko na tych dobrych i złych.
Film ten jest wielką dawką humoru oczywiście gdzie rozśmiesza nas filmowy Rizvan jego dialogi często kończą się niezłą puentą, aż człowiek potrafi się uśmiać do łez. Tak więc w pierwszej części płaczemy ze śmiechu, a w drugiej już ze wzruszenia. Film wywołuje tyle emocji, gdyby ten film potrwał jeszcze dłużej pewnie byśmy płakali jak bobry na końcu. Gdyby nie indyjska muzyka i aktorzy to pewnie bym nie zauważyła, że to film Bollywood. A właśnie najważniejsze, świetna i bardzo zaskakująca gra Shah Rukh Khana, spisał się on rewelacyjnie w roli chorego na syndrom Aspergera. Byłam ciekawa jak mu to wyjdzie i naprawdę zaskoczył mnie totalnie, był tak wiarygodny. Jest to chyba jego jedna z najlepszych ról i chyba pierwsza w której nie płakał ;)  Kajol równie świetnie zagrała, zawsze wzbudza we mnie sympatię :)
Cóż tu więcej pisać, ten film trzeba zobaczyć i się przekonać. No i nie oceniać z góry, że to Bollywood (w tym filmie nie ma żadnych tańców, więc nie ma się czego obawiać).  Po prostu piękny, wzruszający, wartościowy film. Świetne kino i ta przepiękna muzyka. 
Gorąco polecam, kto ma okazję to na prawdę warto się wybrać na ten film. Ja mam ochotę zobaczyć go jeszcze raz :) POLECAM :)

PS.Zamieszczam jeszcze piosenkę która chyba najbardziej mi się spodobała w tym filmie, piękna. Choć wszystkie są świetne.

wtorek, 20 kwietnia 2010

"Remember Me" (Twój na zawsze)


Tyler Roth jest zbuntowanym, niezależnym dwudziestodwuletnim studiującym na nowojorskiej uczelni. Chłopak jest dobrze sytuowany, skąd więc to życiowe niedopasowanie? Nie wynika ono ani ze zblazowania, ani z nudy – to efekt traumy związanej z samobójczą śmiercią jego starszego brata. Od tragicznego wydarzenia minęło kilka lat, jednak wszystko w życiu Tylera zostało naznaczone tym dramatem. Ojciec stał się zimnym i gruboskórnym biznesmenem, matka ponownie wyszła za mąż, zaś nad wiek dojrzała kilkunastoletnia siostra ma problemy z funkcjonowaniem w świecie rówieśników. Podczas jednej z nocnych imprez Tyler zostaje aresztowany. Dzięki wpływom ojca wychodzi na wolność, ale szybko odkrywa, że policjant, który potraktował go z pełną surowością, ma córkę – studentkę tej samej, co on uczelni. Podpuszczony przez kolegę umawia się z Ally na randkę. Wykorzystując uczucia dziewczyny, chce zemścić się na jej ojcu. Jednak Tyler zagra głównie na swoich emocjach – po drodze zakocha się w Ally, która skrywa w pamięci rodzinną tajemnicę, nie mniej bolesną od jego własnej. 
źródło: filmweb



Na ten film dość długo czekałam, najpierw byłam ciekawa nowej roli Roberta Pattinsona, (choć jego wielką fanką nie jestem, chciałam mieć jednak jakieś porównanie do Edwarda ;)) a gdy zobaczyłam zwiastun również bardzo zaciekawił mnie sam film. W internecie czytałam dużo pozytywnych opinii na jego temat, jednak aby go zobaczyć musiałam trochę poczekać, bo u mnie w kinie leci z opóźnieniem, (myślałam, że znów mi przejdzie koło nosa) ale się doczekałam. No i się nie zawiodłam, film jest wspaniały, bardzo wzruszający, łezka w oku się kręciła. Interesujący, ciekawy pomysł na film, z bardzo zaskakującym zakończeniem, którego chyba nikt się nie spodziewał, no może w ostatnich minutach, gdy pojawia się ta znacząca data na tablicy, to już się domyśliłam. Nie jest to kolejna głupia opowieść o miłości, tylko coś więcej, opowieść która ma jakieś przesłanie - życiową mądrość.  Historia opowiedziany w niebanalny sposób, która naprawdę daje dużo do myślenia. Mimo, że kończy się smutno to jednak, motywuje do życia, czego nam często niestety brakuje. Więc tego właśnie mi było potrzeba. Pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę. Z czystym sercem gorąco polecam, warty zobaczenia.
Aaa bym zapomniała również bardzo zaskoczył mnie sam Pattinson, jest jednak świetnym aktorem, spisał się rewelacyjnie w tej roli, pozytywnie mnie zaskoczył ;)

"Cokolwiek zrobisz w życiu będzie bez znaczenia... 
ale bardzo ważne jest, aby coś robić... 
nikt inny nie będzie."

piątek, 16 kwietnia 2010

Wywiad z Paulem Wesleyem po polsku

Dziś z racji tego, że jestem na chorobowym i trochę mi się nudziło to szperałam w internecie i natknęłam się na krótki wywiad z  serwisu Onet.pl z Paulem Wesleyem - aktorem serialu "Pamiętniki Wampirów" opowiada on o swoich polskich korzeniach (mówi o nich po polsku ;)) i na temat serialu. 
Zapraszam fanów serialu do zobaczenia :)

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

...

Miałam nic nie pisać, ale jednak muszę to wyrzucić z siebie, chyba mam taka potrzebę. Mam kilka przemyśleń dotyczących sobotniej tragedii która wstrząsnęła naszym krajem i całym światem. W sobotę rano ledwie włączyłam radio (miałam iść do pracy ale źle się czułam i nie poszłam na szczęście) po pierwszym utworze który nie zdążyłam do końca wysłuchać bo został przerwany by podać ważną wiadomość o tej strasznej katastrofie. Na początku nie dotarła do mnie ta informacja, myślałam że pewnie nic się nikomu nie stało. Jednak kolejne komunikaty były potworne, że jednak nikt nie przeżył, był to szok...
Mówiąc szczerze nigdy nie przepadałam za Lechem Kaczyńskim ani za innymi politykami, jednak był to nasz prezydent, nasza elita która dbała lepiej lub gorzej o nasz kraj. Ale byli to przede wszystkim ludzie - ojcowie, matki, bracia, siostry itd. którzy zostawili swoje rodziny i przyjaciół. To jest tragedia. Dla tych wszystkich osób przede wszystkim. Wszyscy w radio w tv mówili, że takie rzeczy w naszym świecie się nie dzieją, a jednak się zdarzając. No i chyba po coś to się stało może dlatego żebyśmy się w końcu opamiętali bo to co działo się w naszym rządzie było niesmaczne. A może dlatego żeby nam pokazać, że nie jesteśmy niezniszczalni szczególnie tym osobom, które są gdzieś wysoko, że jednak jesteśmy marnym pyłem, że każdego z nas czeka śmierć czy jesteś zwykłym człowiekiem czy elitą, na każdego prędzej czy przyjdzie pora. Bo po to się narodziliśmy by umrzeć, a chyba o tym często zapominamy albo po prostu nie chcemy pamiętać. A powinniśmy pamiętać by wykorzystać każdy dzień maksymalnie, cieszyć się nim, a nie marnować go na kłótnie i inne niepotrzebne rzeczy.
No i jeszcze jedna sprawa co mnie trochę irytuje, to jak wszyscy podobno płaczą, jak teraz mówią jakim to był Pan Kaczyński dobrym człowiekiem i prezydentem, a jak jeszcze parę dni temu większość narodu na niego "psioczyła", dla mnie jest jest to hipokryzją. Oczywiście jest ból po stracie tylu ludzi, chwila zadumy. Jednak nasz naród potrafi się zjednoczyć tylko w takich tragicznych sytuacjach, być solidarnym, jednak za jakiś czas wszyscy zapomną i będzie tak samo w naszym społeczeństwie i polityce, żadnych wniosków nie wyciągną. Ludzie byli wczoraj oburzeni, że jest żałoba, a niektóre sklepy były jednak otwarte, że nie uszanowali tego. Jednak nikt się nie buntuje jak w każdą niedzielę są otwarte , a ludzie wybierają się całymi rodzinami na zakupy zamiast do kościoła albo po, zapominają o istnieniu takiego przykazania jak trzecie, chociaż większość polaków to podobno katolicy. Albo teraz wszyscy potrafią poświęcić chwile na refleksję, ale jak to tydzień temu obchodziliśmy Święta Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa, to nikt nie myśli raczej wtedy o zadumie tylko o "wyżerce", najważniejsze to jest tylko aby iść ze święconką, nikt nie zauważa tego co najważniejsze w te święta. Może nie powinnam tego teraz pisać ale miałam taką potrzebę, te ostatnie dwa dni miałam trochę czasu do przemyśleń no i takie mi się to nasunęły refleksje. Może i Wam też się jakieś nasunęły?
Dziś był dość dziwny dzień w pracy, wszyscy przyszli tacy jacyś zamyśleni, było tak jakoś dziwnie. Przed pracą nasza szefowa podzieliła się z nami krótką refleksją, z która też się zgadzałam, że ten ból mamy pozostawić w naszym sercu, żeby nas czegoś nauczył, tego żeby szanować każdy dzień i że trzeba żyć dalej, bo życie toczy się dalej, ale pamiętać. Uczciliśmy też pamięć zmarłych w tej katastrofie minuta ciszy, chyba nigdy w callcenter nie było tak cicho, chyba tylko jak nikogo w nim nie było. No i tak trzeba było zacząć pracę, bo życie idzie dalej naprzód.
Kończę bo się rozpisałam, choć trochę mi ulżyło.Mam nadzieję, że może za jakiś czas przeczytam to i jednak będzie inaczej niżeli tu napisałam, mam cichą nadzieję, że jednak nas to w jakimś stopniu zmieni.

Wieczny odpoczynek racz dać Im Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci.
[*]



.. Życie i śmierć, .. zawsze razem.
.. Tak blisko, jak .. dzień i noc.
.. Lecz nie wiesz, .. kiedy ta druga,
.. pokaże Ci swoją moc.
.. Dlatego żyj... .. jak najpiękniej,
.. by w chwili, .. gdy pęknie nić,
.. pozostać ciepłym .. wspomnieniem
.. dla tych.. co mogą jeszcze żyć !!!

środa, 7 kwietnia 2010

Być silnym...

"Silniejsza osobowość - silniejsze cierpienie, 
straszniejsze upadki, 
większa amplituda przeżyć. 
Być silnym - to BOLI." 


sobota, 3 kwietnia 2010

Wesołego Alleluja!


Alleluja!
Żyw już jest śmierci zwyciężyciel.
Dziś z grobu swego powstaje
Chrystus, nas grzesznych Wybawiciel,
Wieczny nam żywot nastaje.
Niech więc brzmi dziś ziemia cała:
Badź Zbawcy wieczna cześć chwała.
Alleluja, Alleluja, Alleluja!

środa, 31 marca 2010

Wiara - wywiad z Andrzejem Lampertem w GN

Pin do Triduum
rozmowa z Andrzejem Lampertem
Wielki Czwartek Marcin Jakimowicz: Należysz do grupy facetów, którym biją brawo. Czy łatwo Ci przyjąć Jezusa, który na kolanach myje uczniom stopy? 
Andrzej Lampert: – Uczę się Go przyjmować. Z dnia na dzień. Ale niełatwo przyjąć tak pokornego Boga. Nie potrafię sobie wyobrazić Jezusa, który umywa mi nogi. Wszystko przede mną… To proces związany z nawróceniem. Pierwszy obraz Boga, który nosiłem w sercu, to sędzia, Ktoś, kto grozi palcem i karze za grzechy. Miałem zresztą ogromny problem z obrazem Boga. Bardzo dotknęły mnie słowa Jezusa: „Kto widzi Mnie, widzi Ojca”. Mogłem wyobrazić sobie twarz Jezusa, a przez nią niejako spojrzeć w oczy samemu Bogu. Rekolekcje ignacjańskie, z których wróciłem przed tygodniem, pozwoliły mi kolejny raz doświadczyć dziecięctwa Bożego. To dla mnie najtrudniejsze: poczuć się dzieciakiem Boga. Miałem ogromne problemy, gdy słyszałem, jak ktoś mówił obok mnie: „Tato”, „Tatusiu”. Było to dla mnie niezrozumiałe, infantylne. Nie rozumiałem źródła tej ufności.

Otwarcie opowiadasz o tym, że nie wyobrażasz sobie życia bez Eucharystii. Wielu Twoich rówieśników omija niedzielne Msze szerokim łukiem…
– Wiedziałem, że kiedy wejdę na pewne tory, muszę trzymać się Mszy i sakramentów. Bez nich nie ma życia. To nie jest dla mnie pusty slogan. Nie jestem herosem, widzę swą wielką nędzę, a Eucharystia jest dla mnie pokarmem. Bez niej usechłbym jak trawa. Jestem w drodze. To jest tak jak w akcie strzelistym: „Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak…”. Gdy w niedzielę jestem na trasie, idę na Mszę. Ludzie, z którymi współpracuję, już się do tego przyzwyczaili.

Nie spotykasz się z szyderką? Ironicznymi uwagami?
– Nie. Na Eucharystii staram się wtopić w tłum, być anonimowy. A nawet jeśli mnie ktoś rozpozna, to raczej słyszę ciepłe słowa: „Cieszę się, że jesteś”. Staram się nie prowokować ludzi swoim zachowaniem, by ktoś nie zarzucił mi, że to wszystko to jedna wielka „lanserka”. Odkrywam stopniowo, że można być normalnym człowiekiem, chrześcijaninem i żyć w nieświętej branży. Ratują mnie Msza, sakramenty, wspólnota. 

Smak słowa
rozmowa z Andrzejem Lampertem
Wielki Piątek Marcin Jakimowicz: Od kilku lat śpiewasz w czasie wielkopiątkowej Męki Pańskiej. Drżał Ci kiedyś głos ze wzruszenia?
Andrzej Lampert: – To zupełnie inne śpiewanie niż na scenie. Wszyscy w kościele są zasłuchani, zatopieni w Słowie, a ty jesteś jedynie przekaźnikiem. Jasne, że starasz się to zrobić jak najczyściej, jak najlepiej pokazać charakterystykę postaci, ale ostatecznie nie ty jesteś najważniejszy. Zawsze w momencie śpiewania „Pasji” próbuję wyobrazić sobie te sceny. Coraz bardziej jestem świadomy tego, co robię. Z roku na rok przeżywam Wielki Piątek mocniej, głębiej.

Od razu się zgodziłeś? Nie wstydziłeś się? „Wokalista roku” w roli Piłata…
– Nie od razu się zgodziłem. Miałem trochę wątpliwości. Pojawiła się myśl: Po co ci to? Znów będą cię pokazywać palcami. Ale przewalczyłem tę pokusę. Z wielką chęcią włączam się w przygotowanie Tridiuum, w chóralne projekty. Przez tę liturgię pogłębiło się moje przeżywanie tych niezwykłych dni. Mam okazję smakować słowa, zachwycać się nimi, wzruszać… 

Wielka cisza
rozmowa z Andrzejem Lampertem
Wielka Sobota Marcin Jakimowicz: Wielka Sobota. Uczniowie uciekli, zamknęli się w skorupie lęku, pozostawiając ciało swego Mistrza w grobie. Przerabiałeś już na własnej skórze doświadczenie tchórzostwa?
Andrzej Lampert: – Tak. Był czas, gdy ostentacyjnie uciekałem spod krzyża, choć wiedziałem, że wisi na nim sam Bóg. Ostatnie rekolekcje uświadomiły mi, jakim jestem „cienkim Bolkiem”. I jak bardzo jestem określony w czasie. Bardzo przeżyłem tam sam moment śmierci. Zobaczyłem siebie w relacji z Bogiem i ujrzałem, jaki jestem kruchy. W sferach, w których się poruszam, łatwo popaść w pychę: fani, komplementy, nagrody, sukcesy. Poza tym współczesne czasy sprzyjają wrażeniu, że jesteś nieśmiertelny. Na rekolekcjach dotknęło mnie jedno: umrę. Jeśli nie zawierzę Jezusowi, przepadnę. Wszystko to dokonywało się w górach. Wchodziłem na Gubałówkę i widziałem z góry domki, okienka, balkoniki. Maleńkie, znikome. Jesteś gwiazdą? Jesteś wielki? Nie. Jesteś dzieckiem. Samego Boga. Spojrzałem na krzyż na Giewoncie i zląkłem się…Ale potem przyszedł pokój: Jezus pokonał śmierć. Jego drogi nie są naszymi drogami. Zaufaj…

Wielka Sobota – wielka cisza. Żyjesz w rozpędzonym świecie. Trasy, płyty, koncerty. Skąd tak desperacki pomysł, by jechać na ośmiodniowe rekolekcje w całkowitej ciszy?
– Nie boję się ciszy. Szukam jej. Nie wiem, z czego to wynika. Wróciłem z rekolekcji ignacjańskich i nie potrafię znaleźć ciszy. Nawet gdy okna są pozamykane, słyszę silniki samochodów, autoalarmy. Na rekolekcjach na osiem dni wyłączyłem komórkę. Powiedziałem znajomym: nie będzie mnie przez osiem dni, i ruszyłem. Co z tego, że przepadły nagrania, programy telewizyjne… To śmieszne… 
  
źródło: Gość Niedzielny  Nr 12/2010 28-3-2010