poniedziałek, 15 września 2008

Pocieszanki dla zasmuconych :)

Dziś mam parę pocieszających wierszyków dla tych którzy łapią ostatnio doła, czy to z powodu beznadziejnej pogody (to raczej mnie dotyczy), szkoły, chłopaka, po prostu życie nas przytłacza. Ale mam nadzieję, że dziś każdy się uśmiechnie :D Szczególnie pisze to z myślą o jednej osobie, której ostatnio odechciało się żyć. Wczoraj do mnie pisała, dla M. Ty już wiesz o co chodzi, więc jeśli to czytasz to proszę o szeroki uśmiech :D i uszy do góry :D


Dla każdego wschodzi zawsze jakieś słońce.
Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę.
Tam czeka na ciebie słońce.

Ono nie omija nikogo.

Ciebie też nie ominie, jeżeli nie schowasz się w cień.


Żadna noc nie może być aż tak czarna,
żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy.
Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna,
żeby nie można było odkryć oazy.
Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest.
Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość.
Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.



Nie żałujmy tego co stracone
żałujmy tego co możemy jeszcze stracić
(S. Wróblewski)



Można znaleźć wielkie
szczęście w dawaniu.
Lecz nieustanne dawanie
może wyczerpać
serce i umysł. Naucz się
brać choć trochę -
choćby chwilę w ogrodzie,
w galerii, w kaw
iarni.
Doceń t
o.
Pozwól, aby ptaki i żaby,
dzieła sztuki, muzyka
i książki, a takż
e
nie wymagający przyjac
iele
przywracali Ci siły.
Ludzie potrzebuj
ą
ciągłego odnaw
iania się.

(Pam Brown
)


Wołaj, aż ktoś usłyszy
wołaj na przekór ciszy
wołaj w świat skuty mrokiem
aż się otworzą źrenice okien.
Wołaj, zaufaj sobie
wołaj, aż ktoś odpo
wie
wołaj do śpiący
ch ludzi
aż między nimi człowie
ka zbudzisz.

Żyj, chwytaj każdy dzień jak kolorowego motyla
i nie bój się, że pozbawisz go pyłku na skrzydełkach.
Kochaj , śmiej się , płacz -
to dar jedyny i niepowtarzalny
nie pozwól by się zmarnował.




Dlaczego spoglądasz zawsze
w tą drugą stronę?
Dlaczego ciągle myślisz,
że inni mają więcej szczęścia?
Tak łatwo twierdzisz,
że innym się powodzi o wiele lepiej ...
Ten drugi brzeg wydaje ci się zawsze piękniejszy.
Może dlatego, że jest od ciebie oddalony,
a ty patrzysz, jak skamieniały,
zauroczony tym pięknym widokiem.

Czy przyszło ci kiedyś na myśl,
że na tym drugim brzegu inni
także na ciebie patrzą i sądzą,
że to ty masz więcej szczęścia?
Oni też zauważają wyłącznie
twoją lukrowaną stronę.
Mniejszych i większych trosk,
i kłopotów nie znają.
Szczęście nie leży na drugim brzegu.
Twoje szczęście znajduje
się w Tobie.



Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce Ci się płakać.
Zadzwoń do mnie...
Nie obiecuję, że Cię rozbawię, ale mogę płakać razem z Tobą...
Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić...
Nie obiecuję, że Cię zatrzymam, ale mogę pobiec z Tobą...
Jeśli któregoś dnia nie będziesz chciał nikogo słuchać.
Zadzwoń do mnie.
Obiecuję być wtedy z Tobą i obiecuję być cicho...
Ale jeśli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze...
Przybiegnij do mnie bardzo szybko.
Mogę Cię wtedy potrzebować...

Twój przyjaci
el

czwartek, 11 września 2008

Coś miłego dla oka :)

Dziś zamieszczam kilka moich ulubionych filmików z tańcami i fajnymi piosenkami, na które miło się patrzy :)


Fool N Final - Yeh Dooriyan


Chup Chup Ke - Shabe Firaq


Sabse Favorite Kaun Awards - Shahid Performance


Shahrukh Khan performance at 14th Annual Star Screen Awards


36 china town-24/7 i think of you


Chup Chup Ke - Dil Vich Lagiya Ve


Ta Ra Rum Pum - Ab to forever

czwartek, 4 września 2008

Staż i Muzykoplastyka :)

Miałam napisać o "Muzykoplastyce" i jak tam u mnie na stażu więc pokrótce napiszę. Zacznę od stażu, więc w poniedziałek skończyły mi się wakacje i czas było wyruszyć do pracy do przedszkola (inni szli do szkoły :)). Nawet zbytnio się nie bałam (to dość dziwne u mnie) może dlatego, że miałam już tam praktyki i wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać, znałam panie, więc było mi łatwiej. Po drodze z rana wstąpiłam zobaczyć przez okno do Empika czy nie ma już "Muzykoplastyki" (bo w piątek podobno nie było) na całe szczęście ją wypatrzyłam i zaraz miałam lepszy humor, napisałam siostrze smsa, żeby mi ją kupiła, bo ja nie miałabym czasu po pracy. Potem pomaszerowałam do przedszkola, miałam być w tym tygodniu na 3-4 latkach aby pocieszać dzieciaczki, byłam tam jednak chwilę bo ja się okazało byłam potrzebna już na 6 latkach gdzie zaczął chodzić nowy chłopak z zespołem aspergera który z rana strasznie krzyczy, rzuca wszystkim, kopie, niszczy wszytko itp. (bo to przedszkole jest integracyjne i specjale, więc są tam też chore dzieci) na początku się przeraziłam, że tak będzie cały czas ale po godzinie się uspokaja i nie jest tak źle. Jednak trzeba mieć go na oku, co jest moim zadaniem, opieka nad nim. Chłopiec okazał się dość fajny, polubiłam go, tylko trudno nam się dogadać, bo czasem zamyka się w swoim świecie i nie pogadasz z nim, nie odpowie na teoje pytania, no tylko o tym o czym on akurat mówi. Zadaje dużo pytań, na które musisz odpowiedzieć bo inaczej w kółko je powtarza, że w tym pierwszym dniu byłam już tym strasznie zmęczona, ale z dnia na dzień jest już lepiej. Jest bardzo bystry i inteligentny, czasami zauważa takie rzeczy na które człowiek nie zwraca uwagi. Ogólnie jest fajnie. Najgorsze są tylko poranki, bo jestem jeszcze chwile na dyżurze z rana i przychodzą tam wszystkie dzieci i te maluszki co pierwsze dni przychodzą strasznie płaczą, biedactwa. Inne dzieci tez są kochane, akurat są to te dzieciaki u których byłam na praktyce w maju. Było mi smutno jak ją kończyłam, bo się do nich przywiązałam a jednak znowu jestem z nimi. Nawet mnie zapamiętali i przywitali swoimi uściskami, było to bardzo miłe. Kochane dzieciaki :) Na razie nie mam żadnych zastrzeżeń i mam nadzieję, że się to nie zmieni :) Problem to mam tylko ze wstawaniem, strasznie jestem nie wyspana :/ Wieczorem jak się kładę spać to zaraz zasypiam :) W wakacje też jakoś się nie wyspałam i chyba już się nie wyśpię :) chyba, że po śmierci.

Teraz czas na "Muzykoplastykę". Więc gdy w poniedziałek wróciłam zmęczona do domu (jeszcze mi autobus uciekł) to po posileniu się zaraz co to zabrałam się za wysłuchanie płyty (nie mogłam uwierzyć, że już ją mam) i tylko powiem WOW, tego nie da się opisać :) płyta mnie bardzo zaskoczyła - pozytywnie, zupełnie inny PIN. Piosenek tych mogę słuchać i słuchać. Słucham w drodze do pracy (wtedy najlepiej mi się słucha jak sobie idę prawie pustymi jeszcze ulicami, słońce powoli wstaję a w uszach te piękne dźwięki) i z pracy (już gorzej z moim słuchaniem, szum ulicy trochę przeszkadza). Trudno mi wybrać tą ulubiona piosenkę, bo wszystkie szczególnie do mnie docierają, słuchając jednej myślę, że to ta, a przy następnej to samo. Może mam szczególny sentyment do piosenki "Priorytet", ponieważ piosenka ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie podczas Festiwalu Stróżów Poranka, chciałam ją móc w końcu wysłuchać na płycie. Każda piosenka ma to coś. Dziś moją ulubioną jest "Pójdę pod wiatr, jak najdalej". Bardzo mi się spodobałam niespodzianka z ukryta piosenką "Niby bracia". Płyta naprawdę rewelacyjna, warto było tyle na nią czekać :) Nawet moja mama wczoraj gdy ją wysłuchała (gdy nikogo w domu nie było) to stwierdziła, że bardzo fajnie się słucha tej płyty, a jeśli tak moja mama stwierdziła to jest bardzo dobrze :) bo ma wysokie wymagania :) Cudeńko :)

Lista utworów (klikając na poszczególna piosenkę można jej wysłuchać, dla tych którzy jeszcze nie słyszeli):

1. Wino i śpiew
2. Niekochanie
3. Żenia
4. Pójdę pod wiatr, jak najdalej
5. Moja wolność bez Ciebie
6. Pewność niepewna
7. Ślad na wodzie
8. Nigdy nie będę twój
9. Priorytet
10. Dziewczyna nie dla mnie
11. Brakuje nam miłośći
bonus
12. Wina mocny smak
13. Bo jest tylko jeden świat


PIN - Niekochanie (teledysk)

wtorek, 2 września 2008

Pielgrzymka

Bazylika

Pisze trochę późno ale wcześniej nie znalazłam czasu. Pielgrzymka była bardzo udana, aż żal było dochodzić. Na ta pielgrzymkę wybrałam się z mamą, siostrą i ciocią. Więc zacznę od początku w piątek wstałam coś po piątej, sprawdziłam czy na pewno wszystko mam (zawsze mam przeczucie, że czegoś zapomniałam. Zjadłam śniadanie i wyruszyliśmy do Rud (ponieważ nie szliśmy jak zwykle z naszej parafii tylko babci) gdzie o siódmej była Msza Św. spotkaliśmy się tam z ciocią. Po Mszy wyruszyliśmy w drogę, pogoda na szczęście była w sam raz. Nie było gorąco ani za zimno, na szczęście nie padał deszcz. Drogę umilał nam swoimi żartami jak zwykle ks. Mariusz :) łatwiej się szło :) ok 11 dotarliśmy do Kuźni Raciborskiej skąd mieliśmy pociąg do Zdzieszowic. Z Zdzieszowic droga już prowadziła tylko pod górkę, w pewnym momencie to już nawet nikt nie miał siły nawet do siebie gadać a ks. Mariusz szedł śpiewał i grał na gitarze a wszyscy sapali, podziwiam za taką kondycje. Po 14 dotarliśmy na Górę Św. Anny. Bardzo się ucieszyłam, że mogę znowu być w tym miejscu. Ks. Mariusz poinformował nas, że w sobotę mamy o 5.30 Mszę, i kazał nam się z tego cieszyć (krzycząc hura) było to dość zabawne. Potem poszliśmy do domu pielgrzyma z naszymi bagażami, gdzie szokiem były dla nas polepszone warunki normalnie w tym roku spaliśmy na łóżkach, a nie materacach :) Po krótkim odpoczynku i odświeżeniu się udaliśmy się na spowiedź. Potem wróciliśmy aby się posilić i znowu szliśmy na Mszę Św. do bazyliki a po niej odbyła się Koronka do Św. Anny. Do domu pielgrzyma wróciliśmy coś koło 22, ustawiliśmy się w kolejkę pod prysznic i gdzieś koło 23 mogłam się położyć w łóżku. Specjalnie nawet nie chciało mi się spać.

Obchody Kalwaryjskie

Kolejnego dnia mieliśmy pobudkę o 4.30 (jednak wstaliśmy trochę za wcześnie) i udaliśmy się na Mszę Św. do bazyliki, tak wcześnie to jeszcze nigdy nie byłam w kościele :) Jednak było fajnie tak wcześnie rano iść gdy było jeszcze cicho i słońce dopiero co wschodziło. Po Mszy był czas na śniadanie, a o 7.30 wyruszyliśmy naszą parafią na Drogę Krzyżową po Kalwarii. Było strasznie zimno i mgliście z początku okropnie wymarzłam, bo stwierdziłam, że nie będę się ubierać tak ciepło bo i tak pewnie koło 9 wyjdzie słońce. Też tak było, wyszło piękne słońce i grzało nas w plecy. Podczas Drogi Krzyżowej, można jak zawsze iść po kolanach po Świętych Schodach - Gradusach, gdzie na każdym schodku (znowu zapomniałam policzyć ile ich jest) odmawia się "Zdrowaś Maryjo", by się zdawało, że to nic takiego ale kolana tak pieką (tak jak w Częstochowie) czym bliżej końca tym gorzej (ale warto) . Drogę Krzyżową zakończyliśmy gdzieś koło 11 i udaliśmy się na obiad. O 13 rozpoczęły się wspólne obchody kalwaryjskie. Obchody zakończyły się koło 19 w Porębie. Do domu pielgrzyma dotarliśmy coś po 19. Był czas aby tylko szybko coś zjeść i na 20 szliśmy do Bazyliki na Nabożeństwo gdzie Siostry Elżbietanki śpiewały i opowiadały o życiu Mari Merkert. W domu pielgrzyma byłyśmy przed 22, znowu kolejka pod prysznic i dużo śmiechu pod nim (ale nie napisze z jakiego powodu) Tym razem zasnęłam gdzieś koło 23.30, bo jak zwykle zamiast spać to prowadzone były rozmowy.

Msza Św. w Grocie

W niedziele nie musieliśmy już tak wcześnie wstawać tylko o 6. Na 7.30 musieliśmy iść do Poręby na Godzinki do Św. Anny. Potem wspólnie poszliśmy na 10 na Mszę Św. odpustowa ku czci Aniołów Stróżów do Groty Lurdzkiej. Po Mszy udaliśmy się na obiad, strasznie dużo ludzi było, trzeba było czatować na stolik a reszta musiała stać w kolejce. Po obiadku poszliśmy się spakować i o 13.40 oddaliśmy bagaże i udaliśmy się pożegnać z Św. Anną. i o 14 wyruszyliśmy z powrotem do domu.
Wracamy z powrotem

Ciężko było mi opuszczać to miejsce w którym naprawdę człowiek czuję się inaczej, ma czas zastanowić się na swoim życiem, nie myśli o swoich problemach i innych rzeczach (zupełnie zapomniałam, że w piątek była premiera "Muzykoplastyki" ale i tak podobno nie było u mnie jeszcze płyty, oraz o wynikach z egzaminu) Tam jest zupełnie inny świat. Gdy dotarliśmy do Zdzieszowic to całą pielgrzymką udaliśmy się na lody (ale mieli utarg tego dnia) O 16.40 mieliśmy pociąg do Kuźni Raciborskiej. Po drodze mieliśmy przesiadkę w Kędzierzynie Koźlu gdzie jak tylko wsiadłam do pociągu, patrze a tam siedzi moja była nauczycielka z Literatury dziecięcej, siedziała w takich dużych okularach przeciwsłonecznych. Myślałam, że pewnie mnie nie zauważy a tu lipa już od progu się do mnie śmiała, i mnie łapie za rękę i się wypytuje czy z pielgrzymki, a skąd itp. wszyscy się na mnie patrzą bo tamowałam przejście. ja to mam szczęście bo w zeszłym roku w tym samym pociągu siedziałam obok byłego w-fisty z liceum, ale chyba mnie nie poznał ale się dziwnie na mnie patrzył :) Wszyscy się ze mnie śmiali, i są ciekawi kogo w przyszłym roku spotkam :) Do Kuźni dotarliśmy ok 17.30 tam już czekał na nas tato, który nas podwiózł, bo z powrotem nie wracamy już tak daleko piechotą. Doszliśmy do Kościoła w Rudach gdzieś po 18, dokładnie to już nie pamiętam. Potem podrzuciliśmy ciocie do domu, przywitaliśmy się z babcią i dziadkiem. Potem udaliśmy się do domu do Raciborza. W domu byliśmy o 20. Byłam zmęczona i szczęśliwa.

W zeszłym roku głownie modliłam się do Św. Anny o to aby zdać egzamin zawodowy, w tym roku mogłam Jej podziękować bo wiedziałam, że zdałam. Tylko nie wiedziałam jakie są wyniki. Mama szła w poniedziałek zaraz odebrać mój dyplom (sama nie mogłam bo od poniedziałku zaczęłam staż). Gdy dowiedziałam się jakie mam wyniki nie mogłam uwierzyć, tak więc:
CZĘŚĆ TEORETYCZNA cz I - 74%
cz II - 95%
CZĘŚĆ PRAKTYCZNA 95%
o takich wynikach nawet nie marzyłam, bałam się czy w ogóle zdam (wiem zawsze marudzę, mam pesymistyczne myśli)
Więc dziękowałam a nie wiedziałam za co :)
Pielgrzymka była naprawdę fantastyczna, był czas na modlitwę i na żarty (brzuch mnie trochę bolał ze śmiechu :) ) Tylko było trochę krótko, czas strasznie szybko minął. Mam naładowane akumulatory na jakiś czas i jeśli Bóg da to w przyszłym roku też idę. Do tego miejsca chce się po prostu wracać.

Więcej zdjęć możecie zobaczyć klikając tutaj => ZDJĘCIA :)

Pewnie nie napisałam tego wszystkiego co chciałam, bo trudno wyrazić te emocje i uczucia. I jak zwykle napisana notka chaotycznie :) Co do pierwszych dni w pracy i "Muzykoplastyki napisze w najbliższym czasie jak znajdę czas :) Na razie muszę iść spać, bo jutro nie wstanę :)

Pozdrowionka dla wszystkich czytelników :*