wtorek, 18 grudnia 2007

Porażka

Dziś miałam jakiś okropny dzień. Ostatnio tak mnie denerwuje moja klasa tzn. niektóre osoby, a jest ich dość dużo. A dziś przesadzili już dokładnie. Miałyśmy mieć dzisiaj z pierwszym rokiem w świetlicy kolejne przedstawienie mikołajkowo - świąteczne. Tylko jak się dziś okazało to połowa osób która miała w nim brać udział powiedziała, że nie pójdą bo nie maja czasu i inne tam takie wymówki. No pewnie przecież wszyscy inni się tylko nudzą, w domu leżą i nic nie robią. Albo mają wytłumaczenie, że są mężatkami i nie mają na takie rzeczy czasu. A na drugi dzień przychodzą i mówią, że grałam sobie w jakieś fajne gry na komputerze, że siedziałam na allegro i ile fajnych rzeczy wylicytowałam. To ja nie wiedziałam, że właśnie mężatki się tym zajmują? Ciekawe? Po prostu tych głupkowatych wymówek i narzekań to już się nie da słuchać. Co innego mówią, a co innego robią. Szkoda słów i nerwów, ale muszę się "wygadać".


Najlepsze jest w tym wszystkim, że zawsze jeśli trzeba coś zrobić poza zajęciami to zostają tylko te osoby które są dojeżdżające, które siedzą cały dzień w mieście bo muszą czekać na autobus czy pociąg do domu nawet parę godzin. Te osoby zawsze zostają, a ci którzy mają blisko do domu nawet parę kroków to pierwsi zawsze się zmywają.


Więc wracając do tematu nasze przedstawienie było porażką. Na całe szczęście nie wyszło nam tak źle jak u pierwszego roku. Tam to już całkiem nie wypaliło, chociaż wszyscy byli obecni, to jednak pamięć ich zawiodła bo pozapominali tekstu, aż dzieciaki się z nich śmiały. Po prostu katastrofa! :( Ciekawe czy nasza pani się już o tym dowiedziała? Jutro się okaże czy urządzi nam kazanie.


A na dodatek jak wracałam do domu to w autobusie usiadł obok mnie jakiś nietrzeźwy facet... :/ Pytał się czy nie wiem czy będzie kontrola. Czy ja wyglądam na jasnowidza? Potem mi zaczął coś nawijać o tym że wszyscy gdzieś tylko biegają nie wiadomo dokąd. Reszty to już nie słyszałam bo miałam mp3 ze sobą i nie musiałam tego wysłuchiwać. Na całe szczęcie w połowie drogi wysiadł, bo nie był zbyt miłym towarzystwem...

I jeszcze jakieś choróbsko mnie męczy :(


Kończę już na dziś smęcić, bo i tak nic to nie da, nic tym nie zmienię.

1 komentarz:

majowa dziewczyna pisze...

Aniu tak to już niestety jest, że najpierw są wszyscy chętni, a potem nikogo nie ma. U mnie było to samo przy programie na studniówce; organizowali go ci, którzy do Cieszyna dojeżdżali do szkoły plus ja jako jedyna miejscowa :) Nie martw się im się to kiedyś wróci. Będą potrzebować pomocy, a nikt im nie pomoże.
Głowa do góry wszytsko będzie dobrze :*