środa, 1 kwietnia 2009

Szczęście w nieszczęściu


Bardzo długo nie pisałam. Ostatnio w moim życiu wiele się wydarzyło, niestety nie było to nic miłego. Sama nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od początku. W ciągu jednego tygodnia potrafiło się dużo wydarzyć. Zaczynając od 13 marca, który wypadł w piątek. Nigdy nie wierzyłam, że to dzień pechowy, wręcz przeciwnie była zawsze dniem szczęśliwym. jednak tym razem wszytko się odmieniło. Akurat tego dnia w naszej piwnicy płynęła sobie rzeka, z nieczynnej jeszcze kanalizacji. Woda przybywała w szybkim tempie bo była pod takim ciśnieniem, że tata nie wiedział jak zatkać ta rurę. Jednak jakimś cudem się udało. Jednak nie obyło się bez szkód, wilgoć (która uszkodziła piec gazowy) oraz dużo błota. Po niedzieli znowu spotkała mnie niespodzianka. Jadąc sobie z mamą w paskudną pogodę do miasta, cóż też innego mogło się stać jak nie zespół się samochód, dzięki Bogu odpalił jeszcze kawałek udało mi się ujechać na chodnik. Jednak miałam ciśnienie bardzo wysokie. Ale te wydarzenia były niczym od tego jakie zdarzyło się w czwartek. Jak mama wbiegła do domu z krzykiem, że dach się nam pali. W tym momencie myślałam, jak to nam, przecież to niemożliwe, że mama żartuje. Jednak nie były to żarty, byłam w takim szoku, że nawet nie potrafiłam odblokować klawiatury w telefonie aby zadzwonić na straż pożarną. W tym momencie myślałam już, że już tak szybko nie wrócę do domu, że albo się spali, a jeśli nie to i tak wszystko będzie zalane wodą. Tego uczucia nie da się opisać. Nikomu tego nie życzę. Chwilami myślałam, może to jakiś sen i zaraz się obudzę. Przecież takie rzeczy to zawsze widywałam w telewizji i myślałam, że nas takie coś nie spotka. A jednak, życie nas ciągle zaskakuje "pewność niepewna". Jednak nie było tak źle jak myślałam, strażacy szybko dotarli i ugasili ogień, nie zdążył się jeszcze tak rozprzestrzenić, a przy gaszeniu nie zalalali nam całego domu, na dole nie było nawet kropli wody. Dzięki naszym strażakom z OSP w Sudole, którzy pierwsi dotarli i uratowali nasz dom. Bardzo chciałabym im podziękować w imieniu naszej rodziny, ale raczej tego tutaj nie przeczytają. Bo wtedy z tego całego stresu nawet tego nie zrobiliśmy. Również dziękuję Bogu, bo widać w tym ewidentnie rękę Boga, który swoją ręką ochronił nasz dom. Bo wszystkich dziwi to, że nie mieliśmy zalanego całego domu. I niech nikt mi nie mówi, że to nie cud, bo dla mnie to jest cud. Bo nie che myśleć co by się stało gdyby mama akurat nie chodziła po podwórku i tego nie zauważyła, a tym bardziej gdyby to stało się w nocy, pewnie by już nie powstała na tym blogu żadna notka...

Pierwsze noce nie potrafiłam spać, schudłam z dnia na dzień 1,5 kg. Ubrania mi spadają, jeszcze nie wróciłam do swojej wagi po chorobach i znowu spadek, próbuje już nawet więcej jeśc ale stres robi swoje i tak. Pomimo nieszczęść, które nas spotkały to spotkało nas w tym wiele dobrego. Nikomu się nic nie stało, mamy gdzie mieszkać, chociaż początkowo było strasznie zimno i śmierdziało spalenizną. jednak w tej sytuacji spotkało nas wiele dobrego z strony innych ludzi. Interesowali się czy nie potrzebujemy pomocy, noclegu, zabezpieczenia dachu. na prawdę bardzo się zdziwiłam, że ludzie są tacy. Zawsze myślałam, że w dzisiejszych czasach każdy patrzy swojego i nie interesuje go los innych. Bardzo się pomyliłam. Nawet ksiądz pytał się czy nie potrzebujemy na szybko pomocy finansowej, również się za nas modlił. Na prawdę zaczęłam inaczej patrzeć na ludzi i nie oceniać wszystkich jednakowo, że czasem pozory mylą a w trudnej sytuacji przyjdą ci z pomocą. Darowane innym dobro jednak powraca, chociaż myślimy, że tak się nie dzieje. Chciałabym im również podziękować za zainteresowanie.

Szczególnie muszę jeszcze podziękować tu paru osobom, na które jak się okazało mogę liczyć zawsze, bo w trudnych sytuacjach dowiadujemy się dopiero czy komuś na nas zależy i interesuje ich nasz los. Musze wymienić tutaj te osoby które przede wszytkim wsparły mnie ciepłym słowem, wysłuchały mnie, co jak się okazało dużo daje. Dziękuje KASI, MARZENIE, MARYSI i ALI - to, że byłyście i jesteście ze mną dużo dla mnie znaczy i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłyście. Mam nadzieję, że nasz kontakt nigdy się nie urwie bo wiem na 100%, że Wasza mogę użyć w tej sytuacji tego słowa przyjaźń jest bezinteresowna i było by mi bardzo żal stracić z Wami kontakt. Niektóre bardzo mnie wzruszyły i zaskoczyły swoimi propozycjami, Wy już same wiecie o co chodzi :) Jeszcze raz dziękuje :* Dziękuję Bogu, że postawił mi Was na swej drodze.

"Właściwością przyjaźni
jest radość z obecności przyjaciela,
z jego słów i czynów, i pociecha
na wszystkie smutki świata."

św. Tomasz z Akwinu

Nie wiem czy i tak udało mi się wszystko wyrazić w słowach co chciałam i co czuję. Mam nadzieję, że chociaż trochę tak :) O jeszcze ważne chciałam podziękować chłopakom, którzy zrobili nam na nowo internet i to za darmo, bo tamten niestety się spalił.
No cóż podziękowałam już chyba wszystkim, i tak większość tego nie przeczyta ale musiałam to napisać. Cóż życie idzie dalej Bóg wystawił nas na próby i musimy przyjmować jego wolę. Po coś się dzieją te rzeczy, może po to aby popatrzeć na innych ludzi zobaczyć jakie mają dobre serca, może by móc bardziej zaufać Bogu. Moje życie jest ostatnio inne i już raczej nie da się wrócić do tego co było. Ale jest wiosna od wczoraj świeci piękne słońce, jest ciepło, ptaszki śpiewają, wokół robi się zielono i inaczej patrze na świat i problemy, jest trochę łatwiej. Wierzę w to, że tak będzie bo bez nadziei nie było by życia...

"Nadzieja oświeca życie
i uświęca obecną chwilę.
Wlewa odwagę i siłę
aż do entuzjazmu w próbach,
a wszystkim posługuje się ze spokojem
i wstrzemięźliwością."

bł. Jakub Alberione

Pożegnam się tak jak to robi dobra duszyczka (mam nadzieję Gosiu, że się nie pogniewasz, że użyję Twojego pozdrowienia ale to tylko raz :)

CHWALMY PANA bo jest dobry :) i nie zapominajmy o tym :)

5 komentarzy:

Alusia pisze...

Aniu wzrószyłam sie czytając o przyjaźni i tez mam nadzieje ze nigdy nie stracimy ze soba kontaktu. Oraz myśle ze juz same dobre wydarzenia przydarzą sie w Twoim życiu!

majowa dziewczyna pisze...

Aniu nie wiem co napisać, ale myślę, że słowa pociechy i modlitwy skierowane w Twoją stronę coś pomogą...
Pozdrawiam cieplutko. Trzymaj się.

Andzia pisze...

Dziękuję :*

Gwiazdeczka pisze...

A ja tu tak dawno nie byłam.... Przepraszam :*
Chwalmy Pana nie jest moja własnością :) Mam nadzieję, że coraz więcej udzi będzie tak wołać :*
Przytulam Cię mocno i mam nadzieję, że wszystko będzie jak najlepiej. Pan Bóg Was ochroni :*
Powodzenia
Z Panem Bogiem :*

Anonimowy pisze...

To naprawdę się nazywa szczęście w nieszczęściu. I prawdziwe jest przysłowie, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Dobrze, że pojawiło się tylu ludzi, którzy zaoferowali Twojej rodzinie pomoc. I cieszę się, że wyszłaś z tego cało!
Czasem słońce, czasem deszcz, raz na wozie, raz pod wozem... Życzę Ci teraz lepszych dni.
Trzymaj się, wszystkiego dobrego.