niedziela, 23 sierpnia 2009

Koncert PINowy - Gliwice

Nie ma to jak spontaniczna decyzja. Myślałam, że w tym roku to już pewnie na żaden koncert PINu nie uda mi się wybrać. Jednak cuda się zdarzają :) W czwartek dowiedziałam się, że w sobotę jednak nie będę musiała iść do pracy. Tak więc sprawdziłam czy są jakieś autobusy do Gliwic w końcu to niedaleko ode mnie. Jakimś cudem znalazłam tam i z powrotem. Jeszcze pozostało mi tylko sprawdzić gdzie dokładnie znajduje się to lotnisko i jak się tam dostać. O dziwo nawet znalazłam jakieś połączenia ale tak styk. Więc postanowiłyśmy z siostrą, że jedziemy nawet ciocię postanowiłyśmy zabrać, bo powiedziała, że chce też z nami kiedyś jechać. Tak więc się zgodziła jechać z nami.


W sobotę powiem szczerze od rana miałam jakieś wątpliwości czy aby na pewno jechać, bo te połączenia były nie zbyt ciekawe, myślałam, że pewnie nie zdążymy na autobus w kierunku tego lotniska a potem następny był później to byśmy się spóźniły dość trochę. Miałam wątpliwości czy to ma sens i ogólnie nie miałam jakieś weny na koncert. Miałam zły dzień po prostu. Jednak pojechałyśmy, miałyśmy o 16.10 autobus, tylko coś punktualnie nie jechał i już miałam na powrót czarne myśli. Jechałyśmy same z siostrą i tak się wlókł ten autobus że nas skręcało. W Rudach dołączyła do nas ciocia. Po drodze wsiadło jeszcze z 3 ludzi i jedna babka chciała żeby autobus właśnie zatrzymał się na przystanku w Trynku gdzie miał być koncert, tylko kierowca trochę marudził bo tam się nie miał zatrzymać. Gdy właśnie tam dojeżdżaliśmy patrze i widzę ulice Toruńską gdzie jest to lotnisko i za chwilę znak Trynek i kierowca się zatrzymał tej kobiecie, a myśmy udały się za nią :) Wiedziałam mniej więcej gdzie jesteśmy bo dokładnie przestudiowałam mapę, miałam też ją ze sobą więc szybko znalazłyśmy cel naszej podróży czyli lotnisko. Jeszcze dla pewności odszukałyśmy przystanek z którego możemy się dostać w kierunku PKSu, sprawdziłyśmy autobus powrotny i ruszyłyśmy w kierunku lotniska. Byłyśmy na miejscu gdzieś ok 17.50 więc za oszczędziłyśmy trochę czasu i nerwów tym, że udało nam się wcześniej wysiąść :) Gdy byliśmy pod sceną zaczęło padać (ja zawsze ściągam deszcz na koncerty, na każdym co jestem to musi padać czy mocniej czy lżej ale pada) na scenie śpiewali artyści (chyba byli to aktorzy z Teatru Muzycznego) piosenki z HSM - tylko, że po polsku i po zakończeniu właśnie zapraszali na musical do Teatru Muzycznego. W końcu po tym jak prowadzący rozdał kilka nagród w konkursach kilka min po 18 na scenie pojawił się PIN i jak zawsze rozpoczęli "Winem i śpiewem" :) potem kolejno było"Bo to co dla mnie", "Wina mocny smak" no i "Miłość tak piękna" z Olą na kanapie (moja siostra biedna się tak głosiła i niestety nie została wybrana) Podczas tej piosenki okazało się, że przed nami niedaleko stoi Beata, Ewelina i Ania więc do nich dołączyłam i do końca się z nimi bawiłam- miło było Was znowu zobaczyć i chwile się z Wami pobawić :) Potem było "Pójdę pod wiatr", "Konstelacje", "Siedem nocy biegu wstecz", "Drugi raz tak myślę" no i niezwykłe "O sole mio" ciągle nie umiem się nadziwić głosem Andrzeja, ciocia też była pod wrażeniem ;) kolejna fanka ;) Jeszcze potem było "Niekochanie" i "Route 66" i koniec niestety ponieważ czekał kolejny koncert w Chełmie Śl. Jednak PINowcy wyszli na bis i zaśpiewali "Konstelacje" no i tym razem był na prawdę koniec. Udało mi się jeszcze przywitać przelotem i poznać w końcu Anetę Ch. nie wiedziałam, że jesteś taka malutka :) Miło było ale się skończyło. Pożegnałyśmy się z Foremkami. Koncert ogólnie rewelacyjny tylko ludzie nie za bardzo się bawili, tylko na nas dziwnie patrzyli jak szalałyśmy i śpiewałyśmy...


Koncert skończył się akurat tak abyśmy spokojnie mogli dojść na autobus, na przystanku jeszcze widziałyśmy jak przejeżdżał PINowy busik. Potem nawet bez problemu dojechałyśmy do celu i trafiłyśmy na PKS. NA dworcu kupiłyśmy sobie coś do zjedzenia i o 20.40 ruszyłyśmy w stronę Raciborza. W Rudach opuściła nas ciocia, myślałyśmy, że dalej pojedziemy znowu same. Jednak tak nie było, trochę niestety poobjeżdżałyśmy. W Raciborzu byłyśmy parę min po 22 akurat tłumu szły z koncertu naszej krajanki Ani Wyszkoni z zespołem "Łzy" (my to zawsze robimy coś na odwrót, ostatnio były Dni Raciborza i koncert Kasi Kowalskiej, a my jechałyśmy na Dni Pszowa na koncert PINu. Teraz u nas był Memoriał Kaczyny i Malinowskiego i znowu gdzieś pojechałyśmy na Piknik Militarny do Gliwic ;) No cóż jak w naszym mieście nie ma nic interesującego to trzeba jechać gdzieś dalej) Tak więc jak dojechaliśmy na PKS to szybko udałyśmy się do samochodu bo strasznie lało i ok 22.30 byłyśmy już w domku. Koncert był rewelacyjny, tylko trochę krótki, no i ten deszcze mógł nie padać. Ale i tak PINowa energia była i to jest najważniejsze. A myślałam, że nie usłyszę szybko PINowej muzyki life, a tu taka niespodzianka :) "Czekam tylko na te dni" :D:D:D
Zdjęć parę zrobiłam ale są nieciekawe, są w galerii, kto chce może tam zajrzeć TUTAJ ;)

A dziś wybieram się na koncert Feel (chociaż jakoś mi się dawno znudzili) żeby nie było, że do własnego miasta nie chodzę na koncerty ;) patriotyzm lokalny musi być ;) Na pewno nie będzie tak jak wczoraj ale zawsze to jakaś muzyka na żywo. Może się kiedyś doczekam, że do Raciborza zawita w końcu PIN...

Pozdrowionka

5 komentarzy:

NERUDA pisze...

Ja też byłam na koncercie Feela.. No i te 3 koncerty w 2 dni przepłaciłam zdrowiem...
Miło było Cię znowu widzieć :*:* pozdrawiam

Andzia pisze...

Też byłaś na koncercie Feela? Kurcze i się nie widziałyśmy, ale strata. No nie dziwię się że się rozchorowałaś, bo pogoda nie dopisywała :) Ja po 2 koncertach się nie czuje za dobrze, ale watro było :)

Anonimowy pisze...

Feel - bzyyydal! :D
PINowe koncerty to niesamowita energia, fantastyczne chwile, które owocują wspaniałymi wspomnieniami :). PIN na żywo jest genialny. A Andrzeja "O sole mio" po prostu powala na kolana!
Widzę, że nasz zespół zjednuje sobie coraz więcej fanów :). To super!

Dag. :) pisze...

Świetna relacja :) Miło się czytało, będę wpadać częściej.. mam nadzieję do zobaczenia na PINowycm koncercie ! xD

Ps. Zapraszam: www.PINej.blog.interia.pl

Mała Mi pisze...

Również bardzo się cieszę, że mogłam Cię poznać ;* Szkoda, że tak krótko, ale myślę, że jeszcze będzie niejedna okazja do pogawędki :D
A koncert mimo deszczu był wspaniały :D

Hehe jestem malutka, ale czasami ma to swoje dobre strony :D I jak to mówią wszędzie mnie pełno ;P

Pozdrawiam cieplutko :*