No tak piszę z prawie tygodniowym opóźnieniem ale niestety nie potrafiłam znaleźć chwili czasu aby usiąść i coś napisać. Ale mamy weekend i trochę czasu więc pokrótce coś napisze o PINowej niedzieli :)
To zacznijmy od początku:
- Katowice - Spotkanie PINfanów
Szczerze mówiąc nie myślałam, że ten wyjazd wypali jak wiadomo "życie stroi żarty i prowadzi objazdami najciekawszych spraw". Jednak dzięki Bogu udało nam się dotrzeć na to spotkanie (nie użyje słowa zlot, bo mi się kojarzy ze zlotem czarownic ;D). Od samego rana byłam podekscytowania perspektywą spędzenia miłej niedzieli. Z rana oczywiście Msza Święta po niej szybkie śniadanie no i ekspresowe przygotowanie (z czego zapomniałam najważniejszej rzeczy bez której się nie ruszam z domu - aparatu :/). Przed 10 podjechał po nas Robert chłopak Marty, który był chętny z nami jechać na PINowe spotkanie. Więc w trójkę ruszyliśmy w stronę Katowic po drodze zabraliśmy Kasię i tak razem dotarliśmy po 11 i bez większych problemów (dzięki Hołkowi który nas poprowadził ;)) pod Śląskie Centrum Kultury, gdzie już czekała spora grupka ubranych na biało - czarno Foremek z którymi żeśmy się przywitali. No i Robert trochę spanikował bo same dziewczyny były i już chciał nas zostawić i wybrać się w poszukiwaniu jakiejś knajpy z telewizorem by oglądać F1. Jednak po małym spacerku w okolicach Centrum Kultury, wypatrzyliśmy zmierzającą na spotkanie parkę - chłopaka i dziewczynę, więc Robert odetchnął z ulgą, że nie jest już sam bo głupio się czuł towarzystwie samych dziewczyn, znalazł kompana do rozmów i było mu raźniej. Więc było jeszcze oglądanie prezentów dla chłopaków i możliwość kupna przypinek (są bardzo fajne) no i wspólne pamiątkowe zdjęcie gdy już większość dotarła.
Później Sylwia poprowadziła nas do Klubu 50/50, fajne przytulne miejsce. Na miejscu czekały nas na stołach same pyszności przygotowane przez kochane Foremki. Po 13 z lekkim opóźnieniem dołączyli do nas PIN-Panowie. najpierw chłopaki zagrali kilka utworów, wersje akustyczne są takie magiczne... Później były pytania, opowiadania chłopaków. Robert chciał zapytać Sebe o Formułę 1, bo miał właśnie tajemnicze F1 w podziękowaniach na ostatniej płycie. Jednak Seba sam zdążył wyskoczyć z pytaniem do wszystkich, czy wiemy, że jest wielkim fanem F1, no i trwa właśnie od ok pół godziny wyścig, no i była cisza, chyba jednak wszyscy tego nie wiedzieli. Robert oczywiście sam bił brawo, bo już zagadka się rozwiązała no i sam jest zagorzałym fanem F1 ;) Czas jak zawsze szybko minął, było bardzo miło i na luzie, wręcz rodzinna atmosfera. Po pytaniach chłopaki zagrali "na pustej drodze", na żywo ten utwór jest jeszcze piękniejszy... Oczywiście były wspólne zdjęcia, autografy, rozmowy. Robert wybrał się po części oficjalnej (że ją tak nazwie) do ubikacji, jednak długo z niej nie wracał, myślałyśmy czy się już nie utopił albo nas zostawił. Jednak po jakimś czasie wrócił z wielkim bananem na twarzy, pytamy gdzie to zaginął, a on z zadowoloną miną odpowiada: "że z Sebą w kiblu godoł o F1" ;) Jak się okazało, tyle co nam Robert zdradził Seba jeszcze nie był na żadnym wyścigu, pytał też Roberta czy był, jak było. No i że planuje w przyszłym roku się wybrać z swoim dzieckiem bo też jest wielkim fanem. No, a myśmy mogły szukać Roberta jak sobie pogaduszki urządzał ;) Potem zrobiliśmy sobie oczywiście pamiątkowe zdjęcia z PINowcami, dzięki oczywiście uprzejmości Moniki (dzięki za przesłanie tych zdjęć) :) Czas szybko minął chłopaki poświęcili nam oczywiście mnóstwo czasu. Przed 17 zebraliśmy się do wyjścia żeby coś ustalić, czy gdzieś na mieście szukać miejsca aby zjeść czy też po drodze do Świerczyńca. Postanowiliśmy po długich obradach jednak po drodze czegoś poszukać, jednak ta droga jakoś bardzo szybko nam minęła i nic ciekawego nie zauważyliśmy. Szybko dotarliśmy na miejsce...
Później Sylwia poprowadziła nas do Klubu 50/50, fajne przytulne miejsce. Na miejscu czekały nas na stołach same pyszności przygotowane przez kochane Foremki. Po 13 z lekkim opóźnieniem dołączyli do nas PIN-Panowie. najpierw chłopaki zagrali kilka utworów, wersje akustyczne są takie magiczne... Później były pytania, opowiadania chłopaków. Robert chciał zapytać Sebe o Formułę 1, bo miał właśnie tajemnicze F1 w podziękowaniach na ostatniej płycie. Jednak Seba sam zdążył wyskoczyć z pytaniem do wszystkich, czy wiemy, że jest wielkim fanem F1, no i trwa właśnie od ok pół godziny wyścig, no i była cisza, chyba jednak wszyscy tego nie wiedzieli. Robert oczywiście sam bił brawo, bo już zagadka się rozwiązała no i sam jest zagorzałym fanem F1 ;) Czas jak zawsze szybko minął, było bardzo miło i na luzie, wręcz rodzinna atmosfera. Po pytaniach chłopaki zagrali "na pustej drodze", na żywo ten utwór jest jeszcze piękniejszy... Oczywiście były wspólne zdjęcia, autografy, rozmowy. Robert wybrał się po części oficjalnej (że ją tak nazwie) do ubikacji, jednak długo z niej nie wracał, myślałyśmy czy się już nie utopił albo nas zostawił. Jednak po jakimś czasie wrócił z wielkim bananem na twarzy, pytamy gdzie to zaginął, a on z zadowoloną miną odpowiada: "że z Sebą w kiblu godoł o F1" ;) Jak się okazało, tyle co nam Robert zdradził Seba jeszcze nie był na żadnym wyścigu, pytał też Roberta czy był, jak było. No i że planuje w przyszłym roku się wybrać z swoim dzieckiem bo też jest wielkim fanem. No, a myśmy mogły szukać Roberta jak sobie pogaduszki urządzał ;) Potem zrobiliśmy sobie oczywiście pamiątkowe zdjęcia z PINowcami, dzięki oczywiście uprzejmości Moniki (dzięki za przesłanie tych zdjęć) :) Czas szybko minął chłopaki poświęcili nam oczywiście mnóstwo czasu. Przed 17 zebraliśmy się do wyjścia żeby coś ustalić, czy gdzieś na mieście szukać miejsca aby zjeść czy też po drodze do Świerczyńca. Postanowiliśmy po długich obradach jednak po drodze czegoś poszukać, jednak ta droga jakoś bardzo szybko nam minęła i nic ciekawego nie zauważyliśmy. Szybko dotarliśmy na miejsce...
- Świerczyniec - Koncert
Z racji z tego, że były to dożynki z głodu nie umarliśmy, znalazły się tam hamburgery, kiełbaski itp. Po zapełnieniu żołądków udaliśmy się na spacer po okolicy, bo mieliśmy jeszcze trochę czasu do koncertu. Czas minął nam na rozmowach, śmiechach i wspominaniu spotkania z PINpanami. Nadszedł czas koncertu więc powoli poszliśmy pod scenę by zająć miejsca z przodu. Na scenie grał Bojszowski Zespół Kamerlany "Ponticello", który wykonywał stare przeboje jak "Dwudziestolatki", "Kawiarenki" itp. Bardzo fajne aranżacje, fajnie było posłuchać i pośpiewać znane wszystkim przeboje, moja mama byłaby zachwycona.
Potem nadszedł czas na PINowy koncert, zaczęli od świetnego intra, po którym było "Wino i Śpiew" jak dobrze pamiętam, potem były znane wszystkim utwory, nie będę ich tu wymieniać bo są na każdym koncercie, nic nowego nie było. Zachwyciło mnie wykonanie "Odlotu Aniołów" Tyle razy miałam okazje usłyszeć je na żywo jednak te wykonanie chyba było inne, bo pojawiły się pierwszy raz u mnie ciary na tym utworze... Ogólnie zabawa była fantastyczna, był czad i pozytywna energia, wyskakałam się, zdarłam gardło jak jeszcze na żadnym koncercie. Chyba dlatego, że tym razem zostawiliśmy wszystkie rzeczy w samochodzie i bez skrępowania mogliśmy się bawić, do tego takie duże grono fanów, dzięki którym była jeszcze większa siła. Chłopaki zagrali 3 bisy, w tym premierowe wykonanie na żywo "Na pustej drodze" nie wliczając tego na naszym spotkaniu. Kilka razy Andrzej wspomniał i pozdrowił Fan Club, że jesteśmy z nimi, na końcu również nam podziękowali za spotkanie, że dla nich wiele znaczy i maja nadzieję, że uda się im co roku takie coś zorganizować, bo to fajna sprawa :) Gdy koncert się zakończył to szybko żeśmy się ulotnili, że tak powiem, żeby zdążyć przed tłumami zmierzającymi do domów, a zostać nie mogliśmy bo trzeba było wracać do domu bo na drugi dzień niestety praca, Robert był naszym kierowcą, a to on decydował i tak za dużo go wykorzystałyśmy ;) z powodu nas nie widział wyścigu F1, a podobno się działo, ale wiedział, że nie by sam, bo Seba też nie widział, więc się tak już nie martwił ;D
Dziękuję Bogu za to, że dane mi było przeżyć ten wspaniały dzień, zobaczyć tyle uśmiechniętych znanych i nowych twarzyczek. Szkoda, że kilku osobom nie udało się przybyć, których dawno nie widziałam. Ale byłam z Wami myślami :) Dziękuję za te spotkanie i niezapomniane chwile PIN-Mamom Agnieszce i Sylwii, Foremkom i PINowcom za ich muzykę i pozytywną energię również :) Tak jak śpiewały dziewczyny "Co by to było gdyby WAS nie było..." No i wielkie dzięki dla Roberta, że z nami jechał i posłużył nam za kierowcę :)
Pozdrowionka :* i znów "czekam tylko na Te dni..."
Ps. Zdjęcia oczywiście nie moje, za sklerozę oczywiście musiałam płacić... Czułam się trochę jak bez ręki, bo uwielbiam robić zdjęcia.
A no i przepraszam za taka długaśną notkę (jeśli ktoś w ogóle dotrwał do końca ;)), jak już to nic nie pisze, a jak już napisze to bez umiaru ;)
Potem nadszedł czas na PINowy koncert, zaczęli od świetnego intra, po którym było "Wino i Śpiew" jak dobrze pamiętam, potem były znane wszystkim utwory, nie będę ich tu wymieniać bo są na każdym koncercie, nic nowego nie było. Zachwyciło mnie wykonanie "Odlotu Aniołów" Tyle razy miałam okazje usłyszeć je na żywo jednak te wykonanie chyba było inne, bo pojawiły się pierwszy raz u mnie ciary na tym utworze... Ogólnie zabawa była fantastyczna, był czad i pozytywna energia, wyskakałam się, zdarłam gardło jak jeszcze na żadnym koncercie. Chyba dlatego, że tym razem zostawiliśmy wszystkie rzeczy w samochodzie i bez skrępowania mogliśmy się bawić, do tego takie duże grono fanów, dzięki którym była jeszcze większa siła. Chłopaki zagrali 3 bisy, w tym premierowe wykonanie na żywo "Na pustej drodze" nie wliczając tego na naszym spotkaniu. Kilka razy Andrzej wspomniał i pozdrowił Fan Club, że jesteśmy z nimi, na końcu również nam podziękowali za spotkanie, że dla nich wiele znaczy i maja nadzieję, że uda się im co roku takie coś zorganizować, bo to fajna sprawa :) Gdy koncert się zakończył to szybko żeśmy się ulotnili, że tak powiem, żeby zdążyć przed tłumami zmierzającymi do domów, a zostać nie mogliśmy bo trzeba było wracać do domu bo na drugi dzień niestety praca, Robert był naszym kierowcą, a to on decydował i tak za dużo go wykorzystałyśmy ;) z powodu nas nie widział wyścigu F1, a podobno się działo, ale wiedział, że nie by sam, bo Seba też nie widział, więc się tak już nie martwił ;D
- Podsumowanie ;)
Dziękuję Bogu za to, że dane mi było przeżyć ten wspaniały dzień, zobaczyć tyle uśmiechniętych znanych i nowych twarzyczek. Szkoda, że kilku osobom nie udało się przybyć, których dawno nie widziałam. Ale byłam z Wami myślami :) Dziękuję za te spotkanie i niezapomniane chwile PIN-Mamom Agnieszce i Sylwii, Foremkom i PINowcom za ich muzykę i pozytywną energię również :) Tak jak śpiewały dziewczyny "Co by to było gdyby WAS nie było..." No i wielkie dzięki dla Roberta, że z nami jechał i posłużył nam za kierowcę :)
"Ja wiem, że są daleko gdzieś ci ludzie co wołają mnie, bo dla nich będę taki sam, chce być tam..."
Pozdrowionka :* i znów "czekam tylko na Te dni..."
Ps. Zdjęcia oczywiście nie moje, za sklerozę oczywiście musiałam płacić... Czułam się trochę jak bez ręki, bo uwielbiam robić zdjęcia.
A no i przepraszam za taka długaśną notkę (jeśli ktoś w ogóle dotrwał do końca ;)), jak już to nic nie pisze, a jak już napisze to bez umiaru ;)