Dawno nie marudziłam, więc chyba nadszedł czas aby dać w końcu upust tym moim złym emocjom. Więc dziś pesymistycznie. Będzie krótko zwięźle i na temat ;) Także nie ma co się obawiać, nawet nie liczę na to, że ktoś będzie to czytać, chce to po prostu wyrzucić z siebie i tyle. Tak więc ostatnio czuję się ogólnie beznadziejnie, nie mam ochoty i sił na nic. Dzieje się tak głównie (tak mi się wydaje) za sprawą mojej "cudownej" pracy, która wysysa ze mnie ostatki sił, głównie za sprawą stresu. Wydawało się, że będzie to praca "lajcikowa". Jednak jest wręcz przeciwnie, wymagania mi stawiane mnie przewyższają i widzę, że nie dam rady zaspokoić wymagań przełożonych aby wypełnić normę umówionych spotkań na dany dzień. Przede wszystkim cały czas muszę walczyć ze swoim charakterem, jestem zazwyczaj osobą spokojną, nie mówię za głośno i nie umiem ludzi do czegoś przekonywać. A przy telefonie to wszytko muszę robić, bawić się głosem, być odważna i iść do przodu- ciągle to powtarzają - tylko, że ja walczę sama ze sobą w tym momencie, staram się ale raczej mi to nie wychodzi, to jest silniejsze ode mnie. Dlatego codziennie idę do pracy jak na skazanie, rano nie umiem już jeść śniadania, w ogóle ostatnio straciłam apetyt. Mam problemy z żołądkiem pewnie od tego stresu. W nocy śni mi się praca i dzwonienie, nie jest to jeszcze horror ale thriller na pewno. Nie wiem jak długo dam radę. Myślę sobie, że to co mówią jednym uchem wpadnie, a drugim wypadnie i ogólnie pomyślę sobie, że mi to lotto. Niestety ja taka nie jestem, jak coś robię to staram się dać wszystko z siebie, aby nic sobie nie zarzucić, i inni byli ze mnie zadowoleni, ale pewnie to i tak tak nie wygląda. Dlatego każda uwaga mnie wkurza i boli, bo wygląda to właśnie tak jakbym to olewała, ale oni porostu nie widzą, że się do tego nie nadaje. Może po prostu nie nadaje się do niczego... Jeszcze nie pomaga mi w tym wszystkim ta nasza cudowna pogoda, chwilami myślałam, że to już chyba jesień, że najzwyczajniej lata w tym roku nie będzie. Czuję się jakbym wpadła w totalną jesienną depresję, której dawno albo wcale nie miałam, bo sobie tego faktu nie przypominam. Próbuje się jakoś z tego wyrwać, myśleć jakoś pozytywnie, ale ciężko mi to wychodzi, nawet myślę, że mi się udało ale to jeden krok do przodu, a zaraz dwa do tyłu. Nawet nie ma takiego entuzjazmu aby oglądać filmy, zniechęcam się po paru minutach. Słuchanie muzyki też nie pomaga, kompletnie się wyłączam, może czasem mi się uda skupić i trochę się odprężę. Albo siedzę przed kompem i nie wiem co robić bo również nawet nie ma sił klikać myszką albo siedzę w ciszy w swoim pokoju i totalnie nic nie robię. Chciałabym się jakoś wyrwać z tego stanu beznadziei albo nie umiem. Przeraża mnie to, że trwa to tak długo. Mam nadzieję, że szybko to minie i następna notka będzie już bardziej optymistyczna.
Miało być krótko i znowu rozpisałam się niepotrzebnie. Pewnie i tak nikt nie połapie się w tym co napisałam... ale ulżyło mi, że wyrzuciłam to z siebie i nie dusze tego już w sobie. Teraz muszę odetchnąć przed jutrem, dlaczego ten weekend musi być taki krótki...
Pozdrawiam
Miało być krótko i znowu rozpisałam się niepotrzebnie. Pewnie i tak nikt nie połapie się w tym co napisałam... ale ulżyło mi, że wyrzuciłam to z siebie i nie dusze tego już w sobie. Teraz muszę odetchnąć przed jutrem, dlaczego ten weekend musi być taki krótki...
Pozdrawiam
8 komentarzy:
Aniu dobrze ze to z siebie wyszusilaś!!! Ja sie w tym wszystkim połapałam i wierze w To ze wkoncu bedzie u Ciebie optymistycznie!!!Jestem z Toba przynajmiej myslami i duchem!! Pozdrawiam
Tak, zgadzam się z Alusią. Możliwość wyrzucenia z siebie nagromadzonych emocji jest nam bardzo potrzebna i pomocna. Równie dobry jest płacz, no chyba że już łez nie ma bo i tak bywa... Doskonale Cię rozumie, powtarzam się, ale to naprawdę zabawne, że dwie, zdawałoby się odrębne jednostki mogą myśleć, czuć i przeżywać życie tak samo. Tak samo zabawne jest dla mnie, że możemy się utożsamiać z myślami ludzi żyjących na dłuuugo przed nami:) Tak bardzo chciałabym Ci pomóc, zdjąć z Ciebie te negatywne emocje, przeżycia, niestety nie leży to w mojej mocy... Mam nadzieję, że już wkrótce złe dni miną, najlepiej bezpowrotnie, choć wiem że życie takie nie jest! Ciągle musimy walczyć, czasami sobie myślę, że żyć to znaczy walczyć! Niczego, absolutnie niczego nie zdobywamy raz na zawsze. Wszystko jest ulotne, dlatego musimy całe życie pielęgnować to co dla nas jest najważniejsze! Bawić się drobiazgami i wkładać możliwie najwięcej w to, co robimy... Jak to mówią, po burzy zawsze wychodzi słońce (ponoć) :) Tego Ci życzę, a także wytrwałości i siły na każdy dzień w pracy i nie tylko! Mam nadzieję, że fakt iż jutro się widzimy sprawi, że chociaż na chwilę zapomnisz o tym co złe, odstresujesz się:) Ściskam mocno i do zobaczenia jutro:):* Mam nadzieję, że nic nie stanie nam na przeszkodzie...
Kochana, trzymam kciuki aby wkońcu na twojej tarzy pojawił się uśmiech:*:* Życzę wytrwałości i siły do pracy i powodzenia.Żeby każdy dzień był lepszy od poprzedniego. Trzymam kciuki:*:*pozdrawiam
Dziękuję Wam za miłe słowa :*:*:*
Czasem dobrze tak z siebie wszytsko wyrzucić... moze powinnaś zacząć szukać drugiej pracy, skoro w tej się tak męczysz? Wszystko musi być dobrze:* Pozdrawiam:*
Muszę przyznać, że ja też nigdy nie chcę słuchać tego co mi ludzie proponują przez telefon. Dopiero niedawno to zmieniłam - kiedy kilka osób z mojej klasy zatrudniło się w takiej pracy na wakacje. To chyba jedna z bardziej niewdzięcznych prac. Andziu, a nie myślałaś o pracy znów jako przedszkolanka? Przecież dzieci Cię lubią, Ty je także i chyba dobrze Ci tam było... A jeśli nie, to po prostu musisz przetrwać... Takie sytuacje nas zmieniają i robią z nas twardszych ludzi... Więc jeśli wytrwasz najtrudniejsze, w końcu wyjdzie Ci to najlepsze. Trzymaj się mocno i nie załamuj! Trzymam za Ciebie kciuki!
Tak, Jaśmino strasznie niewdzięczna praca, jeszcze by obeszło tylko te wymagania do spełnienia. A w przedszkolu bardzo bym chciała pracować, szukałam już wszędzie pracy tylko jej nie ma, a w tamtym przedszkolu byłam tylko na stażu... Nawet próbowałam w żłobku jednak i tam się nie dostałam. Niestety life is brutal... a pracy jak nie ma to nie ma, trzeba szanować to co się ma...
Prześlij komentarz